Film dokumentalny "Szczęsny" dostępny jest dla widzów na platformie streamingowej Amazon Prime od piątku, 10 października. Wcześniej, dzięki temu że jest klubowa przerwa na mecze reprezentacji, bramkarz mógł przyjechać do Polski i spotkać się z kibicami podczas uroczystej premiery filmu w Warszawie.
Film o Wojciechu Szczęsnym dla światowego giganta przygotowała polska firma producencka. Papaya films zrobiła już wcześniej dokumenty o Robercie Lewandowskim i Jakubie Błaszczykowskim.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to trafił?! "Golazzo" w lidze meksykańskiej
"Szczęsny" opowiada historię kariery i to w zasadzie od czasów dziecięcych bramkarza, gdy grał w przylegijnej szkółce piłkarskiej - Agrykola, przez pobyt w londyńskim Arsenalu aż do występów w FC Barcelona.
W filmie jest mnóstwo archiwalnych nagrań dzieciństwa piłkarza, ale także rodzinnych - gdy mama, brat i żona oglądają Wojtka w meczu polskiej kadry przeciwko Argentynie (mundial w Katarze), w którym Polak broni rzut karny wykonywany przez Leo Messiego.
Po warszawskiej premierze krótką rozmowę z zawodnikiem na scenie Biblioteki Narodowej przeprowadził były siatkarz Łukasz Kadziewicz. Dopytywał Szczęsnego między innymi o to słynny wątek piłkarskiej emerytury, na którą - jak wiadomo - już raz zawodnikowi nie udało się odejść, bo kiedy rozpoczął wakacje od futbolu, zgłosiła się Barcelona.
- Wojtek - dociekał Kadziewicz - co będziesz robił, kiedy już naprawdę skończysz z futbolem?
- Nie wiem, zajmę się domem - odpowiadał Szczęsny.
- A może tak jak inne gwiazdy, pójdziesz w jakiejś śniadaniówki, mam wrażenie, że sprawdziłbyś się w roli prowadzącego - naciskał były znakomity siatkarz. - A może Taniec z Gwiazdami? W końcu widzieliśmy w filmie, jak sobie radzisz na parkiecie.
- Nie, nie, nie - odpowiadał ze śmiechem Szczęsny. - Prędzej mnie w Legii zobaczycie niż w Tańcu z Gwiazdami.
Szczęsny w Legii nigdy nie zadebiutował, ale trenował z pierwszą drużyną już jako nastolatek. Zdjęcia z tego okresu są pokazane w filmie, a Szczęsny komentuje ten okres mówiąc, że wydaje mu się, że wówczas umiejętnościami nie ustępował podstawowym bramkarzom klubu z Łazienkowskiej.