Hiszpańska modelka ogłosiła pod koniec marca, że jest w ciąży z Danim Alvesem. Nastąpiło to zaledwie kilka dni po tym, jak sąd apelacyjny w Barcelonie uniewinnił go z zarzutów o gwałt. Para nie ogłosiła publicznie narodzin dziecka. Informacje te przekazały media z Półwyspu Iberyjskiego.
Joana Sanz nie kryła swojego niezadowolenia z tego powodu, co okazała w mocnym oświadczeniu opublikowanym na Instagramie. Skrytykowała w nim działania dziennikarzy, którzy ingerowali w życie jej rodziny.
ZOBACZ WIDEO: Co za gol w Polsce. To nagranie po prostu trzeba zobaczyć
"Jest mi smutno, że powstają puste notatki prasowe (bo tak naprawdę ich autorzy nic nie wiedzą), w których mówi się o narodzinach dziecka, czego żadne z rodziców nie ogłosiło. Powinniście mieć odrobinę taktu i pomyśleć, że nie zawsze wszystko kończy się dobrze - zdarzają się komplikacje i wiele innych trudnych sytuacji, w których naprawdę nikt nie chce mieć mediów pod drzwiami. Na szczęście nie był to nasz przypadek - nasze dziecko jest zdrowe i wypełnia nas miłością" - zaznaczyła.
Później jasno dała też do zrozumienia, że w ostatnim czasie dostała wiadomości od osób, które źle życzyły jej dziecku. Z tego powodu zadecydowała, że będzie chronić jego prywatność.
"Z całego serca dziękuję za wiadomości pełne ciepła i dobrych życzeń, także tym mediom, które mówiły o tym z szacunkiem. Niestety, nie wszystkie wiadomości są miłe — zawsze znajdą się ludzie tak zepsuci od środka, że mają odwagę źle życzyć dziecku. Dlatego zdecydowaliśmy, że nie będziemy publikować absolutnie nic o naszym dziecku i zrobimy wszystko, aby chronić je przed mediami" - zadeklarowała.
Przypomnijmy, że związek Sanz i Alvesa znalazł się w poważnym kryzysie, gdy były piłkarz został oskarżony o gwałt na młodej kobiecie. Miał się go dopuścić pod koniec grudnia 2022 roku w jednym z klubów nocnych w Barcelonie.
Brazylijczyk niedługo potem został tymczasowo aresztowany, a w lutym 2024 roku sąd w Barcelonie uznał go za winnego i skazał na 4,5 roku więzienia.
Przełom w jego sprawie nastąpił w marcu br., gdy został uniewinniony przez sąd apelacyjny. W październiku minął termin, w którym prokuratura mogła odwołać się do sądu najwyższego, co ostatecznie zakończyło sprawę.