W niedzielę o 20:45 na stadionie w Kownie rozpocznie się mecz między Litwą a Polską w eliminacjach do mistrzostw świata 2026. Spotkanie będzie miało wyjątkowe znaczenie dla Artemijusa Tutyskinasa, który w naszym kraju spędził wiele lat.
Grający na pozycji środkowego obrońcy zawodnik przeprowadził się do Warszawy jako dziecko i długo uczęszczał do Escoli, jednej z najbardziej znanych akademii piłkarskich w tym mieście. Przez ponad dwa lata był też piłkarzem ŁKS-u Łódź, z którego w styczniu br. trafił do słoweńskiego NK Celje.
ZOBACZ WIDEO: Co za gol w Polsce. To nagranie po prostu trzeba zobaczyć
Tutyskinas przyznał, że mecz z Polską będzie miał dla niego wymiar sentymentalny. Zapewnił też, że jego reprezentacja będzie zdeterminowana, by sprawić sensację.
- Czekają nas bardzo trudne zawody, bo Polska ma świetnych piłkarzy. Ale jeśli wykonamy swoje zadania, damy z siebie wszystko i dobrze zagramy, to nie będzie im łatwo. Udowodniliśmy to już w Polsce, gdy straciliśmy gola po niefortunnym rykoszecie, a sami mieliśmy swoje okazje. Jeśli zrealizujemy nasz plan, jutro możemy nawet wygrać - przekonywał.
Litwa zajmuje obecnie dopiero 145. miejsce w rankingu FIFA. W tych eliminacjach zdobyła trzy punkty, nie odnosząc ani jednego zwycięstwa. Kilkukrotnie udowodniła jednak, że może sprawić duże problemy wyżej notowanym reprezentacjom.
Na inaugurację eliminacji Litwini przegrali 0:1 w wyjazdowym meczu z Polską. Biało-Czerwoni bardzo długo nie potrafili przełamać defensywy rywali. Rozstrzygającego gola dopiero w 81. minucie zdobył Robert Lewandowski.
Z kolei przed własnymi trybunami potrafili zremisować 2:2 z Finlandią (71. miejsce w rankingu FIFA). W Kownie poważnie postraszyli też Holandię. Gospodarze doprowadzili do remisu ze stanu 0:2. Ostatecznie trzy punkty dla kadry Oranje zapewniło trafienie Memphisa Depaya.
Reprezentacja Litwy pokazała w tych meczach, że nie można jej lekceważyć. Niedzielne spotkanie wcale nie musi być więc dla Biało-Czerwonych tak łatwe, jak mogło by się wydawać.