1 października br. FC Barcelonę czekało trudne starcie w Lidze Mistrzów. Do Hiszpanii przyjechali zwycięzcy rozgrywek z poprzedniego sezonu, Paris Saint-Germain. Hansi Flick doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak wymagające będzie to spotkanie.
Dlatego stanowczo zareagował na fakt, że Lamine Yamal spóźnił się na rozgrzewkę zespołu. Trener chciał ukarać zawodnika po to, by ten wyciągnął wnioski i żeby sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości. Hiszpan zagrał jednak od pierwszej minuty. Dlaczego?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to trafił?! "Golazzo" w lidze meksykańskiej
Dziennikarz Juan Fontes donosi, że decyzja trenera została podważona przez władze "Dumy Katalonii". Alejandro Echevarria, prywatnie były szwagier Joana Laporty, naciskał na Deco, by ten przekonał Flicka, że posadzenie Yamala na ławkę rezerwowych będzie błędem.
Niemiecki szkoleniowiec ugiął się pod naporem nacisków władz i ostatecznie wystawił Yamala w pierwszym składzie. Cała sytuacja nie spodobała się jednak Flickowi, który uważa to za nierówne traktowanie zawodników.
W przeszłości zdarzało się, że Flick za spóźnienia na trening odsuwał od gry już kilku piłkarzy m.in. Julesa Kounde, Inakiego Penę czy Raphinhę.
Zaingerowanie w wystawienie meczowego składu mocno dotknęło Niemca. Do tego stopnia, że 60-latek wykorzystał przerwę reprezentacyjną na to, by wrócić do swojego kraju i odpocząć. Mało tego, trener zaczął rozważać odejście z Barcelony po sezonie!
"Hierarcha Niemca była niekwestionowana i stanowiła jeden z podstawowych filarów rozwoju młodego i konkurencyjnego składu, który do tej pory upatrywał w swoim trenerze przewodnika. 1 października fundamenty popękały" - informuje Fontes na portalu medium.com.
Dodajmy, że wystawienie Yamala od pierwszej minuty na mecz z PSG na nic się zdało, ponieważ Barcelona i tak musiała uznać wyższość ekipy z Francji (1:2).