Pierwsze sygnały o poważnych kłopotach zdrowotnych Arkadiusza Milika pojawiły się jeszcze przed Euro 2024, kiedy kontuzja wykluczyła go z dalszych występów. Teraz każdy powrót do intensywniejszych treningów kończy się nawrotem bólu. Z tego powodu piłkarz podjął decyzję o powrocie do kraju, by przejść dokładne badania i skonsultować się ze specjalistami.
Historia kontuzji 31-latka ciągnie się już od wielu miesięcy. Po urazach kolan Milik stracił kolejne sezony, a jego ostatni występ miał miejsce w meczu z Ukrainą tuż przed startem mistrzostw Europy. Choć był obecny na Klubowych Mistrzostwach Świata z Juventusem FC, nie pojawił się nawet na minutę na murawie. To był początek kolejnych komplikacji, które skutecznie oddalają jego powrót.
ZOBACZ WIDEO: Od tej strony jej nie znacie. Otylia Jędrzejczak pisze wiersze
W niedzielę minęło dokładnie 500 dni od ostatniego meczu Milika. Napastnik regularnie publikował w sieci nagrania z indywidualnych treningów, m.in. z siłowni, ale każdy większy wysiłek kończył się nawrotem bólu. "Gdy tylko intensywniej biega, ból powraca" - podaje Goal.pl. Dlatego Polak chce walczyć z problemem pod okiem lekarzy w kraju.
"Milik zmaga się obecnie z dolegliwością łydki. Podczas przerwy reprezentacyjnej trenował razem z zawodnikami wracającymi po urazach, jednak na razie w otoczeniu Juventusu nikt nie chce się wypowiadać co do możliwej daty powrotu napastnika na boisko. Nadzieja wciąż jest, ale z każdym dniem wszystko wydaje się coraz bardziej skomplikowane" - informowała w niedzielę "La Gazzetta dello Sport" (---> WIĘCEJ TUTAJ)
Juventus FC ma rozważać dwa scenariusze: rozwiązanie kontraktu lub wypożyczenie napastnika. Na jego korzyść działa fakt, że kontrakt obowiązuje aż do końca czerwca 2027 roku.
Teraz wszystko zależy od wyników badań i konsultacji w Polsce. To one mają zadecydować, czy Milik będzie w stanie zrealizować plan powrotu na boisko w zimowym oknie transferowym. Choć sytuacja wygląda coraz trudniej, 31-latek nie traci nadziei, że ponownie zagra w piłkę na najwyższym poziomie.