Polskie kluby czekają na przelewy od Barcelony. Chodzi o transfer Lewandowskiego

FC Barcelona przedstawiła na zgromadzeniu socios rozliczenie minionego roku i budżet na kolejny sezon - oba zatwierdzono. Kluczowym wyzwaniem pozostają zobowiązania transferowe, czyli łącznie 159 mln euro, z czego aż 140 mln to zobowiązania krótkoterminowe.

W sezonie 2023/24 klub spłacił z tego tytułu 45 mln euro. Teraz skala jest niemal trzykrotnie większa, co przekłada się na narastającą presję na przepływy pieniężne w klubie. Wpływy z meczów są niższe, bo pierwszy zespół nadal nie gra na Camp Nou.

ZOBACZ WIDEO: Dostał przelew od ministerstwa. Aż zadzwonił, czy to na pewno ta kwota

"Marca" podkreśliła, że największe pozycje to raty za letnie transfery z 2022 roku: 42 mln za Raphinhę, 25 mln za Julesa Kounde i 11 mln za Roberta Lewandowskiego. Te płatności wciąż nie zostały uregulowane mimo upływu ponad trzech lat od zawarcia transakcji.

Jeśli chodzi o Lewandowskiego, największa zaległość dotyczy Bayernu Monachium. Barcelona ma do zapłaty 10,688 mln euro. To element rozłożonych na raty rozliczeń transferowych z mistrzem Niemiec.

W grę wchodzą też mechanizmy solidarnościowe dotyczące poprzednich klubów napastnika. MKS Varsovia ma otrzymać 169 tys. euro, Lech Poznań 119 tys., Znicz Pruszków 113 tys., Borussia Dortmund 78 tys., Legia Warszawa 50 tys., a Delta Warszawa 33 tys.

W budżecie ujęto także 18 mln euro do zapłaty w tym roku za Daniego Olmo, który dołączył do zespołu latem 2024 roku. Osobny przypadek to Vitor Roque, sprowadzony w 2023 roku za 30 mln, rok później sprzedany do Palmeiras za 25 mln, z zachowaniem procentu praw do karty zawodnika. Athletico Paranaense ma otrzymać 17 mln.