FC Barcelona nie ukrywała, że wyjazdowy mecz z Villarrealem CF, który zaplanowano na 21 grudnia w Miami, miał znaczenie większe niż sportowe. Podczas ostatniego zgromadzenia socios Joan Laporta przyznał, że przychody z USA miały zrównoważyć niższe wpływy z meczów z Valencią i Getafe, rozegranych w Estadi Johan Cruyff.
- Nie wiemy jeszcze, jaką kwotę otrzymamy za mecz w Miami. Nie mamy wszystkich danych od La Ligi. Ale przychody na pewno będą i zrekompensują te, których nie uzyskamy w Johan. Zapewniam, że będą znacznie wyższe niż przy grze w Villarreal - mówił Laporta cytowany przez "AS".
ZOBACZ WIDEO: Dostał przelew od ministerstwa. Aż zadzwonił, czy to na pewno ta kwota
Według medialnych szacunków Barca mogła zainkasować od pięciu do sześciu milionów euro. To dla klubu duża różnica - zwłaszcza w okresie ostrego cięcia kosztów i walki o bilans. Po decyzji La Ligi i Relevent - czyli organizatora meczu - plan został oficjalnie anulowany, a środki zniknęły z budżetu.
W przeciwieństwie do Villarrealu, który zareagował krytycznie, Barcelona przyjęła tę decyzję bez otwartego protestu. Klub przekazał, że "szanuje werdykt", choć nie ukrywał rozczarowania. Zwrócono uwagę, że La Liga zmarnowała szansę, która "mogła przynieść korzyść wszystkim".
Dla Blaugrany amerykański rynek ma strategiczne znaczenie - zarówno pod względem marketingowym, jak i komercyjnym. Odwołanie meczu z Villarrealem w USA oznacza konieczność aktualizacji założeń budżetowych.
Do odwołania meczu doprowadziła seria napięć trwających od miesięcy. Swoje zastrzeżenia zgłosił też Real Madryt, składając formalną skargę do Rady ds. Sportu. Relevent, promotor wydarzenia, ogłosił rezygnację zaledwie dzień przed planowanym spotkaniem z hiszpańskim związkiem piłkarzy.