Korespondencja z Łodzi - Krzysztof Sędzicki
Może i nie są to spotkania, które rozstrzygają o mistrzostwie kraju, ale elektryzują Łódź, Warszawę i przynajmniej pół piłkarskiej Polski. W historii Widzew z Legią mierzyły się w meczach o stawkę 84-krotnie, z czego 74 razy w lidze. Były to jednak pierwsze spotkania dla aktualnych trenerów tych drużyn - Igora Jovićevicia, który prowadzi czerwono-biąło-czerwonych od niecałych trzech tygodni oraz Inakiego Astiza, który przejął tymczasowo stołeczną ekipę po Edwardzie Iordanescu.
- Jakość piłkarska polega także na umiejętności zaadaptowania się do sytuacji. Oczywiście, każdy trener ma swój model gry i założenia taktyczne, ale to od piłkarzy zależy, jak wejdą w proces tych zmian i jak szybko będą w stanie na nie zareagować. Musimy być bardzo skupieni na tym, co przekazuje szkoleniowiec. Czasem nie jest to proste, szczególnie, gdy oni się zmieniają, ale im szybciej zrozumiemy jego plan, tym szybciej przyjdą lepsze wyniki - zapowiadał na konferencji prasowej pomocnik gospodarzy Juljan Shehu.
ZOBACZ WIDEO: Tak wyglądają groby sportowców na warszawskich Powązkach
Tu warto zaznaczyć, że warszawianie przyjechali do Łodzi mocno osłabieni. W czwartek podczas pucharowego starcia z Pogonią Szczecin kontuzji mięśni kulszowo-goleniowych doznał Arkadiusz Reca, a do tego zdrowie zatrzymało też Wahana Biczachczjana, Damiana Szymańskiego, Jeana-Pierre'a Nsame oraz Noaha Weissahupta. Do tego Petar Stojanović pauzował za kartki. Po drugiej stronie zabrakło jedynie Lindona Selahiego, Polydefkisa Volanakisa oraz wykartkowanego Marcela Krajewskiego.
Choć widzewiacy w tym sezonie grają w kratkę, mecz z Legią to wielkie święto dla kibiców, którzy szczelnie wypełnili łódzki stadion. W sektorze gości zabrakło sympatyków warszawskiej drużyny. To kara nałożona przez Komisję Ligi PZPN za ich zachowanie podczas majowej wizyty w Łodzi. Ich miejsce zajęły dzieci ze szkół zaproszone przez Widzew.
Już w pierwszych minutach na boisku iskrzyło pomiędzy piłkarzami. W 4. minucie po faulu Kacpra Chodyny na Juljanie Shehu doszło do przepychanki, a to tylko podgrzało atmosferę na trybunach. Z rzeczy piłkarskich - w pierwszym kwadransie niezłe okazje mieli gospodarze - w 12. minucie nad poprzeczką uderzył Fran Alvarez, a chwilę później Szymon Czyż zaliczył groźne wejście w pole karne, ale strzału nie oddał.
Co na to goście? Pierwsza próba to strzał z dystansu Rafała Augustyniaka z 21. minuty. 10 minut później podobnie próbowali Kacper Urbański i Radovan Pankov, lecz te uderzenia zaliczyły rykoszet i na tym zagrożenie się skończyło. W 37. minucie centrę z prawej strony Pawła Wszołka zamykał Bartosz Kapustka i jakim cudem złapał to Veljko Ilić, wie tylko chyba on sam.
Po przerwie ruszyli jedni i drudzy, lecz zdecydowane szarże nie kończyły się strzałami. Najpierw dośrodkowania Pawła Wszołka nie zamknął Mileta Rajović, a po chwili skontrował Widzew - akcję napędził Mariusz Fornalczyk lewym skrzydłem, wyłożył piłkę w pole karne Franowi Alvarezowi, lecz Hiszpan został zablokowany. A potem gospodarze byli jeszcze bliżej. W 57. minucie Fornalczyk huknął sprzed pola karnego, ale w środek. A na zamknięcie kwadransa świetnie uciekł Szymon Czyż i znalazł się w sytuacji sam na sam z Kacprem Tobiaszem, ale wolał podawać do Fornalczyka i tym samym zepsuł tę akcję.
Ale zespół trenera Igora Jovicevicia cały czas naciskał i dopiął swego. W 62. minucie Angel Baena był pociągany za koszulkę przez Kacpra Urbańskiego. Sędzia Patryk Gryckiewicz najpierw pokazał pozycję spaloną Hiszpana, ale potem podbiegł do monitora. Analiza VAR potwierdziła, że najpierw miało miejsce przewinienie, a potem ofsajd i podyktował jedenastkę dla Widzewa. Podszedł do niej Sebastian Bergier i od 66. minuty czerwono-biało-czerwoni prowadzili 1:0.
Chwilę później zrobił się pinball w łódzkim polu karnym. Dwa strzały Wojciecha Urbańskiego z kilku metrów obronił Ilić, dobitkę Milety Rajovicia zablokowali obrońcy, a Kacper Urbański minimalnie chybił. Z kolei widzewiacy mieli jeszcze doskonałą akcję Shehu, który wtargnął w pole karne z piłką, ale rzucił się na niego Tobiasz i mu ją zabrał.
Defensywa łódzkiego zespołu nie dowiozła czystego konta. W 85. minucie rezerwowy Ermal Krasniqi zabawił się w szesnastce z Samuelem Akere tak, że Senegalczyk przewrócił się na murawę, a Kosowianinowi otworzyło to drogę do bramki, z czego skorzystał i wyrównał.
Pod koniec jeszcze legioniści próbowali do jednego uratowanego punktu dołożyć kolejne dwa - Bartosz Kapustka w 90. minucie huknął z dystansu nad poprzeczką, a w doliczonym czasie bardzo bliski szczęścia był Ruben Vinagre. Skończyło się jednak na jęku zawodu ze strony gości i wielkiej uldze gospodarzy.
I tak to spotkanie się skończyło. Oba zespoły miały swoje momenty, ale i momenty, gdy przysypiały. W następnej serii gier Widzew uda się do Gdańska na mecz z Lechią, a Legię czeka domowe starcie z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Ale wcześniej, bo już w czwartek, stołeczna ekipa zagra na wyjeździe z NK Celje w Lidze Konferencji.
Widzew Łódź - Legia Warszawa 1:1 (0:0)
1:0 - Sebastian Bergier 66' - z karnego
1:1 - Ermal Krasniqi 85'
Składy:
Widzew: Veljko Ilić - Stelios Andreou, Ricardo Visus, Mateusz Żyro, Dion Gallapeni - Fran Alvarez, Szymon Czyż (80' Marek Hanousek), Juljan Shehu (90+4' Peter Therkildsen) - Angel Baena (80' Bartłomiej Pawłowski), Sebastian Bergier (72' Andi Zeqiri), Mariusz Fornalczyk (80' Samuel Akere).
Legia: Kacper Tobiasz - Paweł Wszołek, Radovan Pankov, Steve Kapuadi, Ruben Vinagre - Bartosz Kapustka, Rafał Augustyniak (72' Jurgen Elitim), Claude Goncalves (65' Emal Krasniqi) - Kacper Chodyna (65' Wojciech Urbański), Mileta Rajović (72' Antonio Colak), Kacper Urbański (84' Jakub Żewłakow).
Sędziował: Patryk Gryckiewicz (Toruń).
Żółte kartki: Shehu, Ilić, Akere (Widzew) - Goncalves, Augustyniak, Urbański (Legia).
Widzów: 17 894.