Od czwartku do poniedziałku czasu dużo nie jest, więc trudno było spodziewać się jakoś bardzo mocno odmienionego Radomiaka w rywalizacji z Lechią Gdańsk. Niemniej, każdy zastanawiał się, jak będzie wyglądał Radomiak pod wodzą Goncalo Feio, który debiutował na ławce "Zielonych".
On sam mówił przed spotkaniem, że idealnie na pewno nie będzie. I nie było, natomiast generalnie spotkanie nie należało do najbardziej atrakcyjnych w historii tej dyscypliny sportu.
Z drugiej strony trudno, by Portugalczyk narzekał, bo Radomiak wygrał w Gdańsku 2:1, a kluczowa okazała się 35. minuta, gdy poza schemat postanowił wyjść Capita. Wykorzystał, że Bartłomiej Kłudka kryje go na radar i oddał kapitalny strzał w okienko.
Po przerwie goście musieli trochę pocierpieć - powiedzmy sobie szczerze, gdyby Tomas Bobcek zagrał na swoim normalnym poziomie, to zakończyłby to spotkanie przynajmniej z dubletem, a tak pudłował w niewiarogodnych sytuacjach.
Nie mają sensu dywagacje na temat tego, kto był lepszy, a kto gorszy. Spotkały się dwa przeciętne zespoły. Fakty są jednak takie, że Lechia ugrzęzła w strefie spadkowej, a Radomiak odskoczył od swojego poniedziałkowego rywala na dystans dziewięciu punktów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za trafienie. Oddał strzał z ok. 60 metrów
Radomiak - jak wspomnieliśmy - musiał trochę pocierpieć, ale trochę na własne życzenie. Wystarczyło, aby na początku drugiej połowy sytuację sam na sam z Alexem Paulsenem wykorzystał Capita. Tymczasem on sam nie wiedział, co chce zrobić i ostatecznie uderzył prosto w niego.
To obudziło gdańszczan, którzy po 60. minucie mieli parę znakomitych wręcz okazji. Głównie Tomas Bobcek. W pierwszej połowie strzelił w słupek (po rykoszecie, chwilę po golu na 0:1). W drugiej zaś tylko on wie, jakim cudem po jego uderzeniach piłka nie wpadła do siatki.
Najpierw wystartował do prostopadłego podania, ograł przed polem karnym wychodzącego Filipa Majchrowicza, natomiast strzelił zbyt lekko i Jan Grzesik zdążył interweniować tuż przed bramką. A drugą po chwili, gdy Słowak koszmarnie spudłował po uderzeniu głową z paru metrów po pięknej centrze Aleksandara Ćirkovicia. Było jeszcze podanie Mohameda Awadalli, po którym w piłkę nie trafił Bohdan Wjunnyk.
Później jednak równowagę odzyskali goście, którzy lepiej czuli się w tym chaosie. Efektem był decydujący cios w 84. minucie, gdy po uderzeniu Roberto Alvesa piłka trafiła w Abdoula Tapsobę i ostatecznie zatrzymała się dopiero w bramce. Tutaj potrzebny był VAR, bo w pierwszej chwili sędzia asystent sygnalizował spalonego, natomiast ostatecznie gol został uznany. I jakiekolwiek emocje się w tym momencie skończyły. Wprawdzie w doliczonym czasie rozmiary porażki zmniejszył Bohdan Wjunnyk, ale było już zdecydowanie za późno na tzw. remontadę.
Lechia Gdańsk - Radomiak Radom 1:2 (0:1)
0:1 Capita 35'
0:2 Abdoul Tapsoba 84'
1:2 Bohdan Wjunnyk 90+3'
Składy:
Lechia: Alex Paulsen - Bartłomiej Kłudka, Bujar Pllana, Matej Rodin, Matus Vojtko - Camilo Mena, Iwan Żelizko, Tomasz Neugebauer (81' Dawid Kurminowski), Rifet Kapić (66' Mohamed Awadalla), Aleksandar Ćirković (66' Bohdan Wjunnyk) - Tomas Bobcek.
Radomiak: Filip Majchrowicz - Zie Ouettara, Steve Kingue, Adrian Dieguez, Jan Grzesik - Vasco Lopes (58' Elves Balde), Ibrahima Camara (69' Michał Kaput), Roberto Alves, Rafał Wolski (58' Christos Donis), Capita (80' Abdoul Tapsoba) - Maurides (69' Depu).
Żółte kartki: Bobcek, Vojtko (Lechia) oraz Vasco Lopes, Capita, Donis, Ouattara (Radomiak).
Sędzia: Marcin Szczerbowicz (Olsztyn).