Przegrana Legii Warszawa z Pogonią Szczecin i odpadnięcie z STS Pucharu Polski okazało się gwoździem do trumny dla Edwarda Iordanescu. 31 października ukazał się oficjalny komunikat stołecznego klubu o rozstaniu z rumuńskim szkoleniowcem.
Iordanescu z pracy chciał zrezygnować już przed meczem Ligi Konferencji z Szachtarem Donieck, ale wtedy nie zgodzili się na to działacze (Legia wygrała to spotkanie 2:1). Kamil Kosowski krytycznie ocenił poczynania rumuńskiego szkoleniowca.
ZOBACZ WIDEO: Szymon Kołecki skomentował Tomasza Adamka we freak fightach. "Było mi przykro"
Jego zdaniem Rumun nie pomógł sam sobie w rozwiązaniu problemów, jakie trapiły jego zespół.
"W czwartek po przegranej z Pogonią Szczecin (1:2) w STS Pucharze Polski Iordanescu poprosił o spotkanie z zarządem, zachowując się trochę jak dzieciak, który nie chce już chodzić do przedszkola, dlatego płacze i głośno demonstruje mamie swoje emocje. Oczywiście nie chciałbym tak spłycać tematu, bo musiało wydarzyć się coś takiego, że trener po prostu się poddał. Z zewnątrz jednak innego wytłumaczenia nie widzę" - napisał były reprezentant Polski.
Kosowski uważa, że o takiej szansie, jaką dostał Iordanescu, marzy wielu trenerów, a on po kilku miesiącach złożył broń.
"Rumun stracił szatnię, ale błąd najprawdopodobniej leży po jego stronie. Nie sądzę, by legijna szatnia była na tyle wyraźnie dołująca, żeby sprawiała tak ogromne kłopoty i zmuszała trenera do rezygnacji. Nie wygląda to dobrze" - dodał.
Zauważył on, że Iordanesu poddał się bez walki i należy docenić to, że jest szery. Jednak ocena jego zachowania może się zmienić. Wszystko zależy od przyszłości Rumuna. Zdaniem Kosowskiego, jeśli ten szybko obejmie reprezentację narodową lub inny klub, to będzie można używać mocniejszych słów.
Kolendowicz
Kiereś
Innych nawet nie ma co brać