W niedzielę (2 listopada) mnóstwo emocji wzbudziła decyzja Pawła Raczkowskiego. Sędzia przerwał mecz Jagiellonia Białystok - Raków Częstochowa (1:2). Powodem był transparent, który pojawił się na jednym z sektorów zajmowanych przez kibiców gospodarzy.
"Frankowski mecz obstawiłeś, je... menelu Jagiellonię przekręciłeś" - takie hasło pojawiło się na transparencie i było skierowane do arbitra Bartosza Frankowskiego. Było to nawiązanie do błędnej decyzji tego sędziego w poprzednim starciu Jagi z Górnikiem Zabrze (1:2).
ZOBACZ WIDEO: Kołecki jasno o polskiej piłce. "Trudno mi znaleźć klub, któremu mógłbym kibicować"
Decyzja Raczkowskiego wywołała duże kontrowersje i podzieliła środowisko. Teraz głos w tej sprawie zabrał Tomasz Listkiewicz, który przysłał list do redakcji WP SportoweFakty.
"Ponieważ pod moim wczorajszym wpisem na Twitterze (nowej nazwy X nie akceptuję się i nie chcę stosować) wywiązała się spora - i w wielu momentach wartościowa - dyskusja, a nie jestem w stanie odpowiedzieć każdemu indywidualnie, postanowiłem skreślić parę słów wyjaśniających moje stanowisko oraz odpowiadających na skierowane do mnie kontrargumenty.
Piłka nożna to emocje (czasem skrajne) oraz prawo do oceny, krytyki i wyrażania swojego zdania przez każdego, a zwłaszcza przez kibiców, dla których cała ta 'zabawa' się toczy i którzy są w tym wszystkim najważniejsi.
Na boiskach piłkarskich Ekstraklasy przebywam od osiemnastu lat i zawsze kierowałem się wspomnianą powyżej zasadą, że sport, rywalizacja niosą za sobą pasję, emocje, nerwy, afektywność. Wychodząc na mecz każdy z sędziów zdaje sobie z tego sprawę i musi to w pełni rozumieć oraz akceptować.
Proszę zapytać osoby z klubów Ekstraklasy, przebywające w czasie zawodów w strefach technicznych, czy spotykały się z mojej strony z nadgorliwością, przeczuleniem czy oczekiwaniem pruskiego drylu? Znam odpowiedź na to pytanie i nieskromnie powiem, że brzmi ona 'nie'. Jednak zgoda na specyfikę zachowań uczestników (w tym widzów) meczów piłkarskich nie oznacza bezwarunkowego przyzwolenia na wszystkie możliwe postawy i wyczyny.
Powiedziawszy to wszystko podtrzymuję, że we wczorajszym wstrzymaniu meczu przez mojego kolegę sędziego nie było ani hipokryzji, ani podwójnych standardów ze strony środowiska sędziowskiego.
Jedną sprawą jest bowiem wspomniane prawo do oceny i krytyki, nawet wyrażane w sposób wulgarny, obelżywy czy agresywny. Od oceny zdarzeń tego typu (w tym pogróżek) są policja oraz delegaci meczowi i nikt nie zabrania im interweniować, kiedy wymaga tego prawo i przepisy niższego rzędu. Natomiast żaden sędzia nie przerywał w minionych sezonach meczów z powodu okrzyków czy transparentów wymierzonych w nasze środowisko (ani w inne grupy czy osoby) jak bardzo wulgarne one by nie były.
Podobnie sprawa ma się z zachowaniami rasistowskimi, z tym że obowiązuje tu, tożsamy ze stosowanym przez UEFA i FIFA, protokół trzech kroków, który pozwala sędziemu wstrzymać, zawiesić lub zakończyć mecz. Protokół ten został w Polsce wprowadzony dzięki Szymonowi Marciniakowi, który kilka sezonów temu wstrzymał jeden z meczów ligowych, tworząc precedens i wpływając na PZPN, aby walka z przejawami rasizmu została sformalizowana w regulaminach. Stawianie polskim sędziom zarzutu, że nie walczą z rasizmem, a jedynie chronią kolegów jest wyjątkowo niesprawiedliwe.
Natomiast w przypadku wyrażanych za pomocą transparentów zarzutów o charakterze oszczerstw, oskarżeń o celową nieuczciwość każdy sędzia powinien, czy wręcz musi - moim zdaniem - reagować. To jest granica, za którą sędzia nie jest już człowiekiem, któremu przynależy się godność i pewne prawa, a staje się - w oczach otoczenia - przestępcą, kimś świadomie działającym na niekorzyść piłki nożnej jako zjawiska, pewnego systemu społecznego. Na takie stawianie sprawy, które w efekcie prowadziłoby do stanu, w którym sędziowie nie byliby w stanie wykonywać swoich obowiązków (a bez sędziów piłka nożna przestałaby istnieć) oraz do przyzwolenia na symboliczny lub fizyczny lincz, nie możemy się zgodzić i będziemy reagowali z całą stanowczością. Na tym właśnie, na różnicy między krytyką czy nawet agresją i pogróżkami, a oszczerstwem, pomówieniem, polega istota wczorajszej decyzji o przerwaniu meczu.
Można się, oczywiście, z przedstawionym przeze mnie poglądem nie zgadzać, być może kryteria stanowiące, kiedy sędzia miałby przerywać mecz powinny Państwa zdaniem być inne. Są one jednak spójne i zrozumiałe, co - raz jeszcze podkreślam - obala zarzuty o niekonsekwencję lub przykładanie innej miary do tych samych zdarzeń. Przykrym jest fakt, że wczoraj okazało się iż czołowi (w swoim mniemaniu) dziennikarze w Polsce nie rozumieją rzeczy tak oczywistych i zamiast rzetelnej analizy i rozmowy rzucają pustymi i populistycznymi hasełkami.
Odnośnie do całej reszty podnoszonych przez Państwa zagadnień: jawności i przejrzystości działania środowiska sędziowskiego (w tym publikacji komunikacji zespołów sędziowskich), zasadności wyposażenia sędziów wszystkich poziomów rozgrywek w kamery nasobne, rodzaju i dotkliwości odpowiedzialności sędziów za popełniane błędy i wszelkich innych aspektów działalności środowiska sędziowskiego, w tym rosnącej fali agresji w stosunku do młodych sędziów w niższych ligach, to oczywiście wymagają one dyskusji, szukania nowych rozwiązań i pilnej naprawy tego, co działa źle.
Z przyjemnością stanę do debaty z każdym chętnym do takiej, merytorycznej rozmowy. Jednakże opinia o stanie polskiego sędziowania, jakakolwiek by ona nie była, nie może usprawiedliwiać pomówień, zniesławiania i robienia tym samym z sędziów obiektów powszechnej nagonki.
Z wyrazami szacunku
Tomasz Listkiewicz".
Tomasz Listkiewicz to sędzia międzynarodowy, który najczęściej jest w zespole Szymona Marciniaka. Miał okazję pracować przy okazji finału mistrzostw świata 2022 czy finału Ligi Mistrzów. Od lat uważany jest za jednego z najlepszych arbitrów liniowych w Polsce. Jest synem Michała Listkiewicza, byłego sędziego międzynarodowego i prezesa PZPN.