Tzw. afera premiowa zdominowała polskie media w końcówce 2022 roku. Przypomnijmy, że ówczesny premier RP, Mateusz Morawiecki, obiecał polskim piłkarzom premię finansową za wyjście z grupy na mundialu w Katarze. Mówiło się o kwotach rzędu 30-50 milionów złotych.
Obiecane pieniądze były głównym tematem rozmów podczas mistrzostw świata. Trwały dyskusje o podziale otrzymanej kwoty, a selekcjoner Czesław Michniewicz zbierał numery kont od piłkarzy na wypadek, gdyby Polski Związek Piłki Nożnej chciał rozporządzić środkami po swojemu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: mecz przerwany. Trudno uwierzyć, co zrobili piłkarze
Nowe wątki ws. afery premiowej w swojej książce pt. "Lewandowski. Prawdziwy" ujawnił Sebastian Staszewski. Autor zdradził, że cała sytuacja miała zdenerwować Roberta Lewandowskiego, który na jednym z treningów przedwcześnie zszedł z boiska.
"Zszedł z treningu, myśleli, że to kontuzja, a Lewandowski był tak zły. Temat pieniędzy krążył bez przerwy. "To jest burdel, a nie kadra" - wypalił snajper po zachowaniu Michniewicza i ciągłym przypominaniu o premii" - czytamy.
"Selekcjoner po chwili odparł do swojego współpracownika: "Wiesz, dlaczego zszedł? Bo kasą nie chce się dzielić"... Lewandowski miał już dość turnieju w Katarze. Także z powodu wojen toczonych przez selekcjonera z dziennikarzami" - dodał Staszewski.
Ostatecznie Morawiecki wycofał się z pomysłu przyznania premii dla reprezentantów Polski. Mimo tego niesmak pozostał.