Robert Lewandowski z opóźnieniem pojawił się na zgrupowaniu reprezentacji Polski i na wtorkowej konferencji prasowej zasiadł obok Jana Urbana. Kapitan obszernie komentował fragmenty wydanej niedawno książki "Lewandowski. Prawdziwy" autorstwa Sebastiana Staszewskiego.
Jeden z dziennikarzy zapytał doświadczonego piłkarza o jego relacje z Łukaszem Skorupskim, z którym Michał Probierz miał konsultować odebranie mu opaski. Co więcej, bramkarz swego czasu nie zgadzał się z Lewandowskim w sprawie afery premiowej.
ZOBACZ WIDEO: Czy Quebonafide potrafi grać w piłkę? Zebraliśmy jego akcje z meczu Mazura!
Dziennikarz zabawnie przejęzyczył się w trakcie zadawania pytania: - W książce pojawia się taka twoja wypowiedź do któregoś z reprezentantów: Zieliński zaszedłby dużo dalej, gdyby nie przyjaźnił się z takim dupkiem... z takim głupkiem.
Lewandowski nie mógł powstrzymać śmiechu. - To nie moje słowa, żeby nie było! - wypalił napastnik, po czym odniósł się do całej sytuacji. Ze względu na kontuzję Skorupski nie przyjechał na zgrupowanie.
- Do tej historii nie doszedłem, czytając książkę, więc nawet gdyby Łukasz był, to pewnie dopiero za parę dni dowiedziałbym się, o co tam dokładnie chodzi. Jeśli chodzi o moje relacje, ja Łukasza lubię, naprawdę. Można powiedzieć, że Łukasz jest specyficznym zawodnikiem, zawsze bramkarze też są inni, ale to, co jest w książce, że ktoś coś powiedział. Pewnie często się takie historie pojawią. Ja w formie żartu wiele rzeczy też mówię, więc nie wiem, w jakim kontekście mógłbym to powiedzieć. Ciężko mi się do tego odnieść. Wbrew temu, co przed chwilą usłyszałem, bardzo lubię Łukasza jako osobę. Czymś innym jest to, że ma inne podejście do życia, trochę inaczej patrzy na wiele spraw. Ale to nie przekreśla tego, że jest zawodnikiem reprezentacji Polski i spędzamy czas - odpowiedział Lewandowski.
I dodał: - Też potrafię się pośmiać z niego, jego żartów i czasem z jego perspektywy, która jest śmieszna. Często jest tak w reprezentacji, że ktoś zrobi jakąś sytuację. Pewnie ja też coś zrobiłem, co komuś mogło nie podpasować i ktoś mógł mnie nazwać takim czy owakim. Przy tylu osobach w reprezentacji to się zdarza. Nie mówię, że nie. Gdybym przeczytał ten fragment, to wiedziałbym o jaką sytuację mogło chodzić i mógłbym więcej powiedzieć. Lubię Łukasza, bo jest on inny niż na pewno ja i większość chłopaków z reprezentacji. Inny nie oznacza, że jest gorszy wbrew pozorom - wręcz przeciwnie.
To właśnie Skorupski dał "drugie życie" aferze premiowej. Tuż przed wylotem kadrowiczów na MŚ 2022 do Kataru ówczesny premier Mateusz Morawiecki zadeklarował co najmniej 30 mln zł za awans z grupy. Polacy zagrali w 1/8 finału, przegrywając z Francją.
- Gadaliśmy między sobą i wiedzieliśmy, że ludzie mogą być wk*** - przyznał bramkarz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet". - To nie był nasz pomysł. Premier obiecał premię. Słownie, nic na papierze. Między nami była taka gadka: Będzie - to fajnie. Nie będzie? Nie nakręcamy się. I nie nakręcaliśmy się. Premia w ogóle przesadzona, bo za duża - dodał.
Według bramkarza temat wrócił po awansie z grupy. - Po awansie z grupy. (...) Zaczęły się kłótnie między nami, rozmowy z trenerem. Tak trochę nakręcaliśmy się już wszyscy w ekipie, tak szczerze ci powiem: premia, premia, kiedy premia? - relacjonował. - Atmosfera była piękna, a później wszystko się zepsuło. (...) Wychodzimy z grupy i zamiast się cieszyć, nagle zaczęliśmy kłócić się o tę premię. Ci mają mieć tyle, inni tyle. Ale to tak się kłóciliśmy, że nie gadaliśmy z pewnymi zawodnikami. A dzień wcześniej razem śpiewaliśmy - wspominał.
Spór przerwał apel kapitana. - Zbliżał się mecz z Francją. "Lewy" mówi: "Panowie, dogadajmy się. Nie możemy myśleć o premii, tylko o meczu". Dogadaliśmy się, żeby już nie rozmawiać o tej premii. Z całym szacunkiem dla pieniędzy, ale nikomu na kadrze ich nie brakuje. Wrócił spokój, zagraliśmy mecz - mówił Skorupski.
Później Lewandowski zarzucił Skorupskiemu kłamstwo na antenie Eleven Sports, twierdząc że nie było żadnych kłótni o premii (więcej TUTAJ). Przypomnijmy, że ostatecznie rząd nie wypłacił środków. Premier poinformował o tym dzień po publikacji WP.