Bartosz Bereszyński we włoskim UC Sampdoria z przerwami na wypożyczenia spędził w sumie osiem lat. Teraz reprezentant Polski otworzył się na temat rozstania. - To nie było fajne - zdradza kulisy w rozmowie z Robertem Błońskim z "TVP Sport".
– To był najtrudniejszy moment w mojej karierze. Czułem się związany z Sampdorią, chciałem żebyśmy się utrzymali, a potem podpisać nowy kontrakt. Z przyczyn pozasportowych pod koniec rozgrywek nie byłem brany pod uwagę przy ustalaniu składu, raz - jako kapitan - wylądowałem na trybunach. Ale nie marudziłem. W konsekwencji odszedłem i pożegnanie z Sampdorią było bolesne - mówi polski obrońca. Szok, kiedy dostał informację o końcu współpracy.
ZOBACZ WIDEO: Kołecki jasno o polskiej piłce. "Trudno mi znaleźć klub, któremu mógłbym kibicować"
Bereszyńskiego o rozstaniu poinformowano... w jego urodziny.
- Chciałem zostać i może nawet skończyć w niej karierę. Informację o tym, że nie przedłużą ze mną umowy, dostałem w lipcu, w urodziny. Jeden z dyrektorów przysłał mi wiadomość na Whatsappie – życzenia plus informację, że dziękują za współpracę i wspólnie spędzone lata. To nie było fajne - wspomina 33-latek.
Bereszyński występuje aktualnie w US Palermo. Obrońca po pięciomiesięcznej przerwie wrócił do reprezentacji Polski. Selekcjoner Jan Urban powołał go w miejsce kontuzjowanego Jana Bednarka z FC Porto.