Źle się dzieje w Liverpoolu. Mistrzowie Anglii rywalizowali w sobotni wieczór (6 grudnia) na wyjeździe z Leeds United i choć prowadzili 2:0, to spotkanie ostatecznie zakończyło się remisem 3:3. "The Reds" mają coraz mniejsze szanse na obronę tytułu. W ostatnich miesiącach stali się przeciętnym zespołem.
Tymczasem coraz bardziej niezadowolony ze swojej pozycji jest Mohamed Salah. Egipski napastnik po raz trzeci z rzędu usiadł na ławce rezerwowych. Tym razem Arne Slot nie zdecydował się nawet wprowadzić go na boisko. To jeszcze bardziej rozzłościło trzeciego najlepszego strzelca w historii Liverpoolu.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w swoim stylu. Sala od razu wybuchła śmiechem
Jak podaje serwis gazety "Liverpool Echo", Salah był zły po sobotnim meczu. Porozmawiał jednak z grupą dziennikarzy. - Nie wiem, co powiedzieć... To trochę śmieszne, nie mogłem w to uwierzyć. Wydaje się, że klub wrzucił mnie pod autobus... Ktoś chce, żebym wziął całą winę na siebie - stwierdził.
33-letni piłkarz ma ogromny żal. Stwierdził, że klub nie dotrzymał obietnic złożonych latem. W związku z tym czuje się całkowicie pomijany.
- Kiedyś miałem dobrą relację [ze Slotem - przy. red.]. Teraz nie mamy żadnej. Zadzwoniłem do mamy i taty, żeby przyjechali na mecz z Brighton. Będę na Anfield i pożegnam się z kibicami - przekazał Salah. Zasugerował, że nie wie, co wydarzy się po jego wyjeździe na Puchar Narodów Afryki.
Piłkarz odniósł się też do krytyki. - To nie do zaakceptowania. Nie jestem większy niż klub, ale zasłużyłem na swoją pozycję. Jutro Jamie Carragher będzie mnie krytykował, ale to w porządku - wyznał.
W ostatnich latach sporo mówiło się o tym, że Salah może trafić do jednego z klubów na Bliskim Wschodzie. Nie chciał jednak komentować zainteresowania ze strony saudyjskich działaczy. Stwierdził także, że nie ma żalu do kolegów z drużyny, ponieważ w szatni wszyscy się szanują.