Marek Papszun jest zdeterminowany, by rozpocząć pracę w Legii Warszawa. Obecny szkoleniowiec Rakowa Częstochowa w żaden sposób nie przejmuje się tym, że "Wojskowi" na ten moment znajdują się w strefie spadkowej PKO Ekstraklasy.
Choć Papszun osiągnął porozumienie z Legią, to na przeszkodzie stoi jego kontrakt z Rakowem. Częstochowianie nie mają problemu z tym, iż zamierza on odejść, lecz oczekuję od warszawian zapłaty za szkoleniowca.
ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces
Na tę sagę transferową zdecydował się zareagować Zbigniew Boniek. - Skoro pan Marek czuł się bardzo nieswojo, to nigdy nie powinien iść do Legii. Jak przegra tam dwa-trzy mecze, to Żewłakow będzie miał swojego kandydata, Bobić swojego, a Mioduski swojego. Nie ma klubu w Polsce, gdzie ciśnienie na trenera jest większe niż w Legii - podkreślił w Prawdzie Futbolu.
Byłemu prezesowi PZPN nie spodobała się jedna z wypowiedzi Papszuna. Mianowicie chodzi o słowa, że obecnie pracuje tylko dla piłkarzy i swojego sztabu.
- A dla kibiców nie, panie Marku? Kibiców mamy w "d"? - zastanawiał się Boniek.
- Raków to jedyny poważny klub, w którym pracował pan Marek. Szanuję go, ale - panie Marku - powinien pan całować właściciela Rakowa w złoty pierścień. Każda pana mrzonka jest spełniona. Największą siłą Rakowa jest właściciel i to, w jaki sposób klub jest prowadzony. Mieliśmy mały papierek lakmusowy: jak odszedł Papszun i przyszedł Szwarga, to świat się nie skończył - dodał.
Zdaniem byłego wiceprezydenta UEFA cała ta sytuacja nie wygląda najlepiej. Ponadto kilkukrotnie podkreślił, że klub z Częstochowy wygląda tak, jak wygląda za sprawą właściciela, a nie trenera. W dodatku Boniek uważa, iż sprawa Papszuna może przeciągnąć się nawet do końca sezonu.