W czwartek 11 lutego na posiedzeniu Rady Nadzorczej podjęto decyzję "na objęcie w podwyższonym kapitale zakładowym Gliwickiego Klubu Sportowego S.A. 300 tys. akcji i pokrycie ich wkładem pieniężnym w wysokości 3 mln zł." Tym samym niebawem konto Piasta zasili poważna kwota.
Pieniądze powinny wystarczyć do połowy lipca i zostaną przekazane na pokrycie bieżących kosztów. Zastrzyk gotówki może cieszyć, ale jak się okazuje, wiąże się z pewnymi ograniczeniami. Do tej pory stowarzyszenie GKS Piast posiadało 49 proc. udziałów w spółce, miasto 51. Teraz ten stosunek bardzo się zmieni na niekorzyść tych pierwszych, bo za wyemitowane akcje ktoś musi zapłacić i tym kimś będzie właśnie miasto. - My jako stowarzyszenie nie mamy na to pieniędzy. W tej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, w ogóle nie posiadamy żadnych środków . Czekamy dopiero na rozliczenia z gminą - wyjaśnił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl odwołany jakiś czas temu z funkcji prezesa klubu, Jacek Krzyżanowski. Dlaczego więc zgodzono się na takie rozwiązanie? - Gmina w tej sprawie nie skonsultowała się z nami. W ogóle nie zapytano nas o zdanie - tłumaczy były sternik Piasta.
W zamian za podwyższenie kapitału spółki, miasto wejdzie w posiadanie prawie 70 proc. akcji. W rękach stowarzyszenia pozostanie tylko 30 proc. Krzyżanowski, który cały czas aktywnie działa w Piaście, obawia się, że niebawem może być jeszcze gorzej. - Na razie wpływ stowarzyszenia na decyzje spółki w istotny sposób zmniejszony nie został, bo nie przekroczono bariery 3/4 głosów. Natomiast każdy następny tego typu ruch, jeżeli w międzyczasie nie pojawią się nowe możliwości, spowoduje zasadnicze ograniczenie naszej roli w klubie. Jeżeli miasto będzie podejmowało kolejne działania w tym kierunku, może się zdarzyć, że pozostanie jedynym udziałowcem - martwi się były prezes.
Z takiego obrotu sprawy na pewno nie są zadowoleni kibice Piasta, którzy od początku są przeciwni współpracy z miastem.