Po dwóch połowach bezbramkowo, pozostały jeszcze cztery - relacja z meczu PP Lechia Gdańsk - Wisła Kraków

Lechia Gdańsk zremisowała na własnym boisku z Wisłą Kraków w pierwszym meczu ćwierćfinałowym tych zespołów w Remes Pucharze Polski. Gdańszczan i krakowian w przeciągu tygodnia czekają jeszcze dwa spotkania, tym razem w Krakowie. W sobotę w ramach ligi, natomiast we wtorek w ramach Pucharu Polski.

Przed spotkaniem okolicznościowe prezenty dostali Andrzej Rybski i Jacek Manuszewski - piłkarze Lechii, którzy w przerwie zimowej odeszli do klubów z niższych lig. - Jest to bardzo miłe zdarzenie. W styczniu mogłem podziękować za miłe lata i wspomnienia tylko przez media. Teraz było już oficjalnie. Bardzo mi miło, że klub mnie zaprosił na takie pożegnanie - powiedział dla portalu SportoweFakty.pl Rybski, który teraz będzie zdobywał bramki dla bydgoskiego Zawiszy. Pierwsza połowa spotkania nie dostarczyła spodziewanych emocji. Tak słabej gry nie można było się jednak spodziewać po samym początku meczu, kiedy to zarówno Lechia, jak i Wisła stworzyła kilka sytuacji podbramkowych. Już w drugiej minucie piłkę w pole karne Lechii wstrzelił Junior Diaz, złapał ją jednak Paweł Kapsa. Sześć minut później szczęścia próbował Georgi Hristov, lecz strzelił zdecydowanie nieczysto i piłka nie trafiła w światło bramki.

Lechia próbowała swojego szczęścia głównie w kontratakach. W 17 minucie do dośrodkowania wyskoczył Ivans Lukjanovs, lecz szybszy był Mariusz Pawełek. W 28 minucie natomiast znakomitą szansę miała Wisła. Najpierw strzelił Piotr Brożek, piłkę wybił nogami Paweł Kapsa, trafiła ona prosto pod nogi Pawła Brożka i ten uderzył na bramkę. Świetnie spisał się jednak Sergejs Kożans, który wybił piłkę z linii bramkowej. - Obrońca musi być czasem bramkarzem i asekurować. To siedzi w głowie i gdy jest zagrywana taka piłka, automatycznie się ją broni - opisał sytuację łotewski obrońca biało-zielonych. Do końca tej części gry nie zdarzyło się nic szczególnego.

Przeważała Wisła, lecz nie potrafiła tego wykorzystać. Piłka była rozgrywana głównie w środkowej części gry i pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Często Wisła atakowała prawie całym zespołem, a w Lechii poza bardzo aktywnym w tym spotkaniu Tomaszem Dawidowskim, który napsuł sporo krwi obrońcom Wisły, wszyscy gdańszczanie bronili dostępu do bramki. - Gramy na trzech napastników i tego wymaga nasz system gry - wszyscy bronią, wszyscy atakują i tak staramy się grać każde spotkania - skomentował Paweł Kapsa.

Druga połowa była wizualnie odrobinę ciekawsza od pierwszej. Szczególnie lepiej grali gdańszczanie, którzy przez kilkanaście ostatnich minut pierwszej części gry nie mogli się pozbierać. Oba zespoły ograniczały się jednak przede wszystkim do gry w środku boiska i przez długi czas nie stworzyły stuprocentowych sytuacji. Najlepszą dla Wisły miał Paweł Brożek w 74 minucie, górą był jednak Kapsa. W doliczonym czasie gry po błędzie defensywy Mariusza Pawełka, który obronił rękami podanie nogą Marcelo, mieli rzut wolny pośredni z pola karnego. Najpierw jednak bardzo aktywny w tym spotkaniu Tomasz Dawidowski uderzył w mur, w dobitce Paweł Nowak nie trafił w bramkę i wszystkie rozstrzygnięcia tego ćwierćfinału nastąpią w Krakowie. - W drugiej połowie było słabiej, bo nie mieliśmy już zbyt wielu okazji – powiedział po meczu Henryk Kasperczak. - Jedziemy do Krakowa strzelić bramkę i pokazać, że potrafimy grać dobrą piłkę na wyjeździe - zapowiedział natomiast Tomasz Kafarski

Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 0:0 (0:0)

Składy:

Lechia Gdańsk: Kapsa - Bąk, Wołąkiewicz, Kożans, Kosznik - Piątek (70' Nowak), Surma, Laizans - Kaczmarek (76' Buzała), Dawidowski, Lukjanovs.

Wisła Kraków: Pawełek - Alvarez, Marcelo, Głowacki, Junior Diaz - Kirm (46' Łobodziński), Sobolewski, Jirsak (76' Mączyński), Brożek Piotr - Hristov (66' Boguski), Brożek Paweł.

Żółte kartki: Marcelo, Głowacki (Wisła), Dawidowski, Laizans (Lechia)

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Najlepszy zawodnik Lechii: Tomasz Dawidowski.

Najlepszy zawodnik Wisły: Tomas Jirsak.

Widzów: 5.000.

Źródło artykułu: