Do Lubina Szymon Pawłowski zawitał w zimie 2007 roku. Razem z nim do klubu trafił Patryk Klofik i obaj podpisali pięcioletnie kontrakty. - Inwestycja na przyszłość - mówiono wówczas w Lubinie. Młodzi piłkarze mięli oswajać się z ligą i tak rzeczywiście było. Początkowo lepsze wrażenie robił Klofik, a Pawłowski w mistrzowskim sezonie zagrał tylko cztery mecze. Latem Zagłębie miało bić się o Ligę Mistrzów i w tym celu sprowadzono kolejnych dwóch napastników: Piotra Włodarczyka oraz Andre Nunesa. Pawłowski poszedł w odstawkę. To samo dotyczyło Klofika. Ten jednak został wypożyczony do Śląska Wrocław. Pawłowski został. - Rozmawiałem wtedy z Czesławem Michniewiczem [ówczesny trener Zagłębia - przyp.red.] o swojej sytuacji, czy widzi on dla mnie miejsce. Powiedział, że dostanę swoją szansę i żebym był cierpliwy - mówi Pawłowski
Były zawodnik Mieszka Gniezno na początku sezonu bardzo sporadycznie pojawiał się w składzie. Grali sprowadzeni latem Nunes oraz Włodarczyk, a także Michał Chałbiński. Wszyscy trzej zaczęli zawodzić na całej linii. Coraz częściej swoją szansę zaczął dostawać Pawłowski. Kapitalną akcję przeprowadził w meczu z ŁKS-em Łódź. Dochodziła już 95. minuta, kiedy zawodnik Zagłębia kapitalnym zwodem minął kilku rywali i idealnie dośrodkował na głowę Manuela Arboledy. Zagłębie wygrało 2:1. - Na pewno mecz z ŁKS-em Łódź był swego rodzaju meczem przełomowym dla mnie. Później dobrze mi wyszło spotkanie z Koroną i myślę, że te dwa mecze przyczyniły się do tego, że stałem się ważniejszym zawodnikiem Zagłębia Lubin - wspomina tamten mecz Pawłowski. Młody zawodnik zaczął coraz częściej dostawać szansę gry. Korzystał z niej bardzo dobrze, tak dobrze, że w pewnej chwili odstawił na ławkę rezerwowych Wojciecha Łobodzińskiego, etatowego reprezentanta Polski! W międzyczasie zaczął grać także na prawej pomocy. - Nie było momentów zwątpienia, cieszyłem się, że szkoleniowiec na mnie stawia, mimo że miałem kilka słabszych meczów, miałem zaufanie trenera i to mi pomogło.
Wiosną Pawłowski był już podstawowym zawodnikiem Zagłębia, a nawet zaczął stanowić o sile tego zespołu. Rozegrał wiele bardzo dobrych spotkań, chociaż przytrafiały mu się także te słabsze. - Ciężko powiedzieć, który mecz wyszedł mi najlepiej w tym sezonie. Było kilka dobrych meczów, na przykład w Pucharze Polski z Legią Warszawa, ale też kilka dni później w lidze z Cracovią - mówi Pawłowski. Rozegrał on także w międzyczasie bardzo dobre spotkanie przeciwko Anglii na Molineux. Był to co prawda tylko mecz młodzieżówek obu krajów, ale zwrócił on na siebie uwagę klubów z ligi angielskiej. Zaczęły pojawiać się kwoty. Zagłębie początkowo chciało milion euro za niego, ale teraz cena wynosi już trzy miliony. Wokół piłkarza zrobił się wielki szum medialny, chociaż on sam przyznaje, że go nie odczuwa. - Nie myślę w ogóle o tym, czytam o tym wszystkim w gazetach tylko. Jak będzie coś konkretnego, to wtedy dopiero zainteresuje się tym. Na razie nie mam żadnych oficjalnych informacji.
Ponoć najbardziej zainteresowanym klubem jest West Bromwich Albion, zespół, który właśnie awansował do Premiership. - Oferta z West Bromwich Albion? Nic nie wiem! Prezesi nic mi o niej nie mówili, więc nie wiem czy jest taka - waży każde słowo Pawłowski, a zapytany, co by zrobił, gdyby pojawiła się oferta z zagranicznego klubu odpowiada: - Jakby była jakaś ciekawa oferta z zagranicy, to na pewno skorzystałbym z niej - przyznaje już bez ogródek Szymon Pawłowski.