Drużyny przetarły się ze sobą w środowym spotkaniu 1/4 finału REMES Pucharu Polski, zakończonym bezbramkowym remisem. Jednak w sobotę na Suchych Stawach oba zespoły grały w zgoła innym ustawieniu. Henryk Kasperczak zdecydował się postawić na wracających świeżo po kontuzjach Patryka Małeckiego i Issa Ba. Z kolei Tomasz Kafarski w porównaniu z pucharowym meczem gruntownie przemeblował swój zespół. Młody szkoleniowiec Lechii dokonał aż 7 zmian w składzie (!), pozostawiając w nim tylko bramkarza i trzech defensorów.
Większa część spotkania pokazała jednak, że Lechia to ciekawie budowany zespół, któremu tak ogromna rotacja w wyjściowej "11" nie przeszkadza w nawiązaniu równorzędnej gry z mistrzem Polski. Już w 5. minucie Paweł Nowak świetnie uruchomił Jakuba Zabłockiego. Napastnik Lechii zauważył, że Mariusz Pawełek jest lekko wysunięty przed linię bramkową i zdecydował się na lobowanie golkipera. Zrobił to jednak tak, że Pawełek nie miał problemów ze złapaniem piłki. Kilka minut później bramkarz Wisły po raz kolejny musiał wykazać się czujnością, kiedy niesygnalizowany strzał sprzed pola karnego oddał Maciej Rogalski. - Zespół Lechii był kompletnie zmieniony w porównaniu do poprzedniego meczu. Lechia zaskoczyła nas na początku, to zespół ruchliwy i dobrze zorganizowany - mówił po meczu Kasperczak.
Wiślacy pierwszy raz zagrozili bramce Lechii dopiero w 20. minucie, ale nie było to wynikiem ich składnej akcji, a fatalnego błędu Marcina Pietrowskiego. Pomocnik gości chciał wycofać piłkę do linii obrony, ale przejął ją Paweł Brożek. Snajpera Wisły świetnie powstrzymał dopiero Paweł Kapsa, w sytuacji sam na sam wyłuskując mu piłkę spod nóg. Chwilę po tym lechiści rozmontowali defensywę Wisły, ale Piotr Wiśniewski po minięciu Piotra Brożka nie trafił w światło bramki Pawełka. To była najlepsza sytuacja gości z Gdańska w pierwszej połowie. Później jeszcze Zabłocki wygrał pojedynek biegowy z Marcelo, ale obrońca gospodarzy zdołał jeszcze zbić jego strzał na rzut rożny.
Mistrzowie Polski dopiero po pół godzinie potrafili skonstruować groźne ataki. Najpierw Kapsa dalekim wybiegiem z bramki uprzedził Pawła Brożka. Kilkadziesiąt sekund później po podaniu od brata bliźniaka Paweł Brożek uderzył obok bramki Lechii, a w 33. minucie po koronkowo rozegranej akcji Patryk Małecki znalazł się sam przed Kapsą, ale jego strzał w ostatnim momencie zastopował Hubert Wołąkiewicz.
Remisowa pierwsza połowa ze wskazaniem na gości, którzy zdawali się udowadniać, że poza Gdańskiem czują się jak ryba w wodzie. Ekipa Kafarskiego pod względem skuteczności gry na wyjazdach ustępuje w lidze jedynie wynikom Wisły i Lecha Poznań.
Po przerwie wiślacy grali lepiej niż w pierwszej odsłonie, ale dalej nie potrafili stworzyć sobie klarownych sytuacji. W początkowej fazie drugiej połowy najlepsza była ta z 50. minuty, kiedy Pawłowi Brożkowi zabrakło centymetrów, by dojść do podania od brata Piotra. Istostnym momentem spotkania była 61. minuta. Wtedy Arkadiusz Głowacki bezpardonowo potraktował świetnie grającego Zabłockiego. Krótką przerwę w grze, w czasie której napastnik Lechii korzystał z pomocy masażysty, Henryk Kasperczak wykorzystał na dokonanie dwóch zmian. Na boisku zameldowali się Wojciech Łobodziński i Tomas Jirsak. Także Kafarski został zmuszony do dokonania zmiany, gdyż Zabłocki nie mógł kontynuować gry. Wprowadzony za niego Tomasz Dawidowski nie potrafił jednak przeciwstawić się stoperom Wisły.
Trzy minuty potem, po 482 minutach bez strzelonej bramki mistrzowie Polski w końcu trafili do siatki rywali. Z rzutu wolnego spod bocznej linii Patryk Małecki dośrodkował przed bramkę Kapsy, gdzie niepilnowany Marcelo wpakował piłkę do siatki. To już 7. trafienie brazylijskiego stopera w tym sezonie, co czyni go - na równi z Małeckim - najskuteczniejszym strzelcem drużyny! Co ciekawe, to właśnie Marcelo zdobył ostatnią bramkę dla Wisły. W grudniu trafił do bramki Zagłębia Lubin, czym zapewnił krakowianom trzy punkty w ostatnim ligowym spotkaniu w 2009 roku.
Kolejne minuty pokazały, że zmiany dokonane przez Kasperczaka przyniosły skutek. Wisła przeprowadzała ataki głównie prawą stroną, gdzie szalał Łobodziński, a podmęczony już Arkadiusz Mysona nie nadążał za zmiennikiem Kirma. Także inni lechiści po stracie bramki grali o poziom niżej, a Wisła dążyła do kolejnych bramek. Dało to efekt w 86. minucie. Mysona nieodpowiedzialnie zagrał głową w pole karne do Kapsy. Bramkarz Lechii naciskany przez Pawła Brożka musiał ratować się piąstkowaniem za "16". Na jego nieszczęście piłka spadła pod nogi Jirsaka, który nie zastanawiał się długo i uderzył na bramkę gości. Piłka odbiła się od poprzeczki i wylądowała za linią bramkową, co dostrzegł i zasygnalizował arbitrowi głównemu sędzia asystent. Kibice Wisły nie przestali jeszcze fetować drugiego trafienia, a gospodarze prowadzili już 3:0. Paweł Brożek w polu karnym dograł piłkę do Rafała Boguskiego, a ten jako kolejny zmiennik wpisał się na listę strzelców i ustalił wynik spotkania.
- Jirsak, Łobodziński i Boguski zmienili sposób gry na lepszy. Jirsak i Boguski byli autorami bramek po ładnych akcjach. Bardzo cieszę się ze zwycięstwa, które daje mi i zawodnikom więcej nadziei na to, że będzie lepiej - komentował po końcowym gwizdku Kasperczak.
Efektywny debiut Henryka Kasperczaka na ławce trenerskiej Wisły w ligowym spotkaniu. Efektywny, ale nie efektowny, na co mogłyby wskazywać rozmiary zwycięstwa. Wiślacy w dalszym ciągu nie prezentują się, jak zespół posiadający aspiracje sięgające Ligi Mistrzów. Być może taka gra wystarczy na obronę mistrzostwa Polski, ale Kasperczak ma wprowadzić ten zespół na europejskie salony. Takie jest marzenie Bogusława Cupiała.
***
Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 3:0 (0:0)
1:0 - Marcelo 65'
2:0 - Jirsak 86'
3:0 - Boguski 87'
Składy:
Wisła Kraków: Pawełek - Alvarez, Marcelo, Głowacki, Junior Diaz - Kirm (62' Łobodziński), Sobolewski, Ba (62' Jirsak), Piotr Brożek (77' Boguski) - Małecki, Paweł Brożek.
Lechia Gdańsk: Kapsa - Bąk, Kożans, Wołąkiewicz, Mysona - Bajić (77' Surma), Pietrowski, Nowak - Wiśniewski, Rogalski (68' Lukjanovs) - Zabłocki (62' Dawidowski)
Żółta kartka: Wołąkiewicz (Lechia)
Widzów: 6 000
Sędzia: Adam Lyczmański (Kujawsko-Pomorski ZPN)
Ocena meczu: 3.5 - Nużący spektakl na Suchych Stawach. Przez większość meczu ciężko było o dobre akcje z obu stron. Dopiero w końcówce kibice zobaczyli bramki, a ich ilość pozwoliła zawyżyć notę. Podobnie jak komplet publiczności, co rzadko zdarza się na spotkaniach polskiej ekstraklasy.