Miał nie grać w piłkę - teraz strzela gole w ekstraklasie

W sierpniu poprzedniego roku nikt nie miał wątpliwości, że Wojciech Kędziora już nigdy nie wróci do zawodowej piłki. Drugi poważny uraz głowy praktycznie eliminował go z gry w futbol. Tymczasem Kędziora wrócił i strzelił swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski

Historia Wojciecha Kędziory jest dziwna. W lecie 2008 roku odszedł z Piasta Gliwice, który właśnie wywalczył awans do ekstraklasy. Rodowity gliwiczanin miał w tym spory udział. Tymczasem Kędziora przeszedł do Zagłębia Lubin, które właśnie zostało zdegradowane do I ligi. Zamiast grać w ekstraklasie wybrał klub z Lubina.

W rundzie jesiennej strzelił pięć goli dla Miedziowych. 14 marca 2009 roku to był wielki dzień dla Zagłębia. Inauguracja Dialog Arena. Kędziora już w dziewiątej minucie strzelił bramkę dla Miedziowych zapisując się w historii, ale w drugiej połowie doznał bardzo poważnego urazu głowy. Kontuzja wykluczyła go z gry aż do sierpnia. Na murawie pojawił się w meczu z Legią Warszawa, ale później przyszedł sentymentalny powrót do Gliwic.

Zagłębie na Górnym Śląsku zagrało z Piastem. Kędziora na boisku pojawił się tuż po przerwie, ale nie dotrwał do końca. Po jednym ze starć doznał drugiego bardzo poważnego urazu głowy. Pojawiła się karetka, płacz żony i nikt nie wierzył, że jeszcze kiedyś zagra w piłkę.

Wrócił. Zagrał 28 lutego w meczu z… Piastem. Z każdym kolejnym spotkaniem dostawał coraz większą porcję minut. Aż w końcu w sobotnim pojedynku z Polonią Warszawa na boisku pojawił się od razu po przerwie. Miedziowi pokonali Czarne Koszule 2:0, a Kędziora strzelił bramkę - swoją pierwszą w ekstraklasie. W doliczonym czasie gry minął Sebastiana Przyrowskiego i skierował futbolówkę do pustej bramki. - Wyczekałem go. Zobaczyłem, że wyszedł, a później się cofnął. Pomyślałem, iż wyczekam go do końca i strzelę. Tak też zrobiłem. Cieszy ta bramka po tak długiej przerwie. Tamten rok był zły dla mnie. Ale się już skończył. Mam nadzieję, że ten będzie inny - opowiada jeden z bohaterów meczu na Dialog Arena.

- Było bardzo ciężko - szczególnie w drugiej połowie, kiedy straciliśmy Traore. Nikt nie tracił wiary, że nadal możemy wygrać ten mecz. Kiedy "Julek" [Micanski - przyp. red.] strzelił bramkę, to nas trochę podbudowało. W końcówce udało się strzelić na 2:0 - opowiada 29-letni zawodnik. Sporo kontrowersji wywołała decyzja z 50. minuty, kiedy z boiska został usunięty Traore. Od tamtej pory Zagłębie grało zdecydowanie lepiej. - Gdy się traci zawodnika w drugiej połowie, to jest trochę czasu do końca. Wiadomo, że trzeba się wziąć w garść. Pokazaliśmy charakter, kolektyw i dobrą grę - mam nadzieję, że w kolejnych meczach pokażemy to samo. Na temat sędziego nie będę wypowiadał - zakończył Kędziora.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×