Będzie to już trzecie w ciągu tygodnia spotkanie Lechii z Wisłą. Po bezbramkowym remisie w środę, w sobotę w meczu ligowym Wisła ograła gdańszczan 3:0. Jednak wysokość jej zwycięstwa nie odzwierciedla do końca tego, co działo się na boisku. - Na pewno po tych dwóch meczach wiem więcej o Wiśle, ale to nie znaczy, że jestem niezadowolony z tych dwóch pierwszych gier. Szczególnie z tej sobotniej, kiedy dokonując tylu zmian, gra mojej drużyny wyglądała dobrze organizacyjnie. Przegraliśmy wysoko, ale z przebiegu meczu wyglądało to inaczej - tłumaczy Kafarski, który na ten drugi pojedynek zdecydował się aż na 7 zmian w wyjściowej "11": - Tak ten zespół został przygotowany, żeby każdy z 20 zawodników mógł być gotowy do gry. Niezależnie kiedy i z kim, wie co ma na boisku robić. Z tego jestem zadowolony.
Bramkowy remis lub zwycięstwo rozstrzygnie na korzyść Lechii losy dwumeczu z Białą Gwiazdą. W poprzednich dwóch spotkaniach biało-zieloni nie zdołali pokonać Mariusza Pawełka. Tym razem jednak mogą mieć ułatwione zadanie, bowiem za kartki pauzować będą Arkadiusz Głowacki i Marcelo. - Wszystko zrobimy, żeby strzelić bramkę. Każde trafienie może nas przybliżyć do awansu. Myślę, że ubytek Marcelo i Głowackiego będzie dużym osłabieniem Wisły. Z drugiej strony sądzę, że trener Kasperczak poradzi sobie z tym tematem. Wisła to nie jest przypadkowy klub, więc na pewno ma alternatywne wyjście - mówi Kafarski.
Zespół Lechii był bardzo chwalony za ostatnie występy przeciwko Wiśle. Mimo porażki, zwłaszcza za grę w ligowym pojedynku. - Dziwne jest to, że zremisowaliśmy po średnim występie. W sobotę zagraliśmy lepszy mecz. Dokonałem siedmiu zmian, graliśmy dobrze i przegraliśmy. Mam nadzieję, że uda mi się zestawić taką jedenastkę, która doprowadzi do tego, że do Gdańska wrócimy w dobrych humorach. Chciałbym, żebyśmy zagrali tak, jak Wisła, a wygrali 3:0 - puentuje ten wątek Kafarski.
Co zrozumiałe, po sobotnim meczu Lechia nie wracała do Trójmiasta i została w Krakowie. W niedzielę piłkarze mieli odnowę biologiczną w aquaparku, a w poniedziałek w południe przeprowadzili krótkie zajęcia. Trening odbył się na malowniczo położonym boisku ze sztuczną nawierzchnią Nadwiślanu Kraków, u samych stóp Wzgórza Wawelskiego. - Jesteśmy w Krakowie, więc kierownik musiał stanąć na wysokości zadania i na Wawelu zrobić trening. W Gdańsku trenujemy przecież zawsze na Starówce - mówił z uśmiechem Kafarski. Humor szkoleniowcowi mógł popsuć uraz mięśnia dwugłowego Karola Piątka, który wcześniej od innych przerwał trening.
Lechiści nie przykładali specjalnej wagi do ćwiczenia wykonywania rzutów karnych, które mogą rozstrzygnąć o awansie do półfinału pucharu. - Sami zawodnicy podejmą decyzję o tym, kto strzela. Wszystko zależy od psychiki. Jeżeli ktoś czuje się mocny, to podchodzi i strzela - wyjaśnia Kafarski.