Agnieszka Kiołbasa: Po ponad pięciomiesięcznej niemocy w końcu sięgnęliście po komplet punktów. Wygraliście mecz z serii o życie. Widać, że od razu poprawiły się humory w waszych szeregach.
Kamil Wilczek: Na pewno kamień spadł z serca. Wygraliśmy bardzo ważne dla nas spotkanie i to po dobrej grze. Myślę, że teraz wszystko pójdzie już w dobrym kierunku i tych punktów na naszym koncie będzie coraz więcej.
W starciu z Polonią zagraliście bardzo ambitnie, walczyliście o każdy centymetr boiska, a tego zabrakło w poprzednich konfrontacjach, zwłaszcza w tym ważnym meczu z Odrą Wodzisław. Skąd taka przemiana?
- My powinniśmy być świadomi tego, że jeżeli chcemy się utrzymać, to w każdym meczu musimy dawać z siebie nie 100, ale 200 procent, a tego niestety brakowało we wcześniejszych spotkaniach. Teraz było inaczej, pomógł nam na pewno trener Wieczorek. Wyszliśmy z dużą wiarą na boisko i efekt tego było widać.
Czyli indywidualne rozmowy ze szkoleniowcem w Dzierżoniowie pomogły?
- Co do tego nie ma wątpliwości. Trener do nas trafił. Wzrosła nasza pewność siebie, zagraliśmy ambitnie, z zaangażowaniem. Wygraliśmy 1:0, a mogło być wyżej. Polonia nie miała za dużo okazji do zdobycia bramki. Myślę, że to spotkanie możemy zaliczyć do jak najbardziej udanych.
Po raz pierwszy od dawna objęliście prowadzenie w meczu ligowym. W końcu to nie wy musieliście gonić wynik.
- To na pewno cieszy. Strzeliliśmy bramkę, a najważniejsze, że po objęciu prowadzenia nie cofnęliśmy się do defensywy, tylko staraliśmy się dołożyć kolejne trafienie. Najlepszą obroną jest atak. Udało się wygrać po takiej przerwie, co bardzo cieszy.
Piast wygrał po twojej bramce. Nawet dwukrotnie skierowałeś piłkę do siatki, ale sędzia po dwóch minutach postanowił nie uznać tego drugiego gola…
- Oglądałem to na spokojnie i myślę, że byłem na spalonym, ale sędzia liniowy tego nie wychwycił. Arbiter techniczny stwierdził też, że nie można przeszkadzać bramkarzowi przy wybiciu, a tak zinterpretowano zachowanie Mariusza. Rozmawiałem po meczu z sędzią i właśnie to mi powiedział.
Do tej pory w tym sezonie strzelałeś bramki tylko Zagłębiu Lubin. W niedzielę udowodniłeś, że masz patent nie tylko na lubinian.
(śmiech) Jak widać potrafię pokonać nie tylko bramkarza Zagłębia. Mam nadzieję, że na tym nie poprzestanę i dołożę kolejne trafienia, a liczba punktów na naszym koncie wzrośnie. Wierzę, że spokojnie utrzymamy się w ekstraklasie.
W zespole Piasta występowałeś już jako defensywny pomocnik i fałszywy napastnik. Nie pomylę się twierdząc, że wolisz grać w ofensywie?
- Zdecydowanie lepiej czuję się jako ofensywny pomocnik. Mam wówczas większą swobodę na boisku. Jak widać takie ustawienie skutkuje, bo grając na tej pozycji zdobyłem w tym sezonie cztery bramki.
No właśnie. Powoli wyrastasz na czołowego strzelca Piasta. Do Sebastiana Olszara tracisz już tylko jedną bramkę.
- Cieszy mnie moja forma strzelecka, ale przede wszystkim dyspozycja całego zespołu, bo w ostatnim meczu pokazaliśmy się z dobrej strony. Mam nadzieję, że nie spoczniemy na laurach i w kolejnym spotkaniu sięgniemy po punkty, bo bardzo ich potrzebujemy.
Tym razem wybieracie się do Białegostoku na starcie z waszym sąsiadem w tabeli i rywalem w walce o utrzymanie. Ewentualne zwycięstwo w tym spotkaniu będzie zatem miało podwójną wartość.
- Dokładnie tak. Musimy wygrywać z tymi, z którymi walczymy o utrzymanie. Przed nami trzy takie mecze: z Jagiellonią, Koroną i Polonią Warszawa. Musimy zdobyć w nich jak najwięcej punktów, żeby później grało się spokojniej.
Do pojedynku z Jagą na pewno przystąpicie spokojniejsi. Przełamanie serii jedenastu meczów zwycięstwa z rzędu musiało wam dodać pewności.
- Jeżeli przegrywa się tyle meczów i tylko czasami się remisuje, to ta pewność siebie gdzieś znika. Nam w końcu udało się przełamać tę fatalną serię. Obyśmy się rzeczywiście odblokowali. Wierzę, że tak się stało.