- Wszyscy mówią, że to niespodzianka, ale... dla mnie to żadne zaskoczenie. Pojechaliśmy do Krakowa po zwycięstwo. Zakładaliśmy, że od pierwszych minut rzucamy się na wiślaków. I tak się stało, bo przecież dwa gole zdobyliśmy już w pierwszych dziesięciu minutach, a ja miałem swój udział przy drugim trafieniu. Wówczas w zasadzie było po sprawie. Wykorzystaliśmy luki w obronie Wisły, której przyszło grać bez Arka Głowackiego i Marcelo - powiedział Dawidowski w rozmowie z Super Expressem.
Lechia Gdańsk zajmuje aktualnie szóste miejsce w ekstraklasie. W piątek czeka ją mecz z będącą w kryzysie Legią Warszawa.
Więcej w Super Expressie.