Marcin Burkhardt ma złamany nos

Niewesołe święta czekają Marcina Burkhartda. Co prawda jego Jagiellonia Białystok wygrała 1:0 czwartkowy pojedynek z Cracovią, ale "Bury" to zwycięstwo okupił złamanym nosem.

27-letni pomocnik Jagi nie zdążył jednak znacząco przyczynić się do sukcesu zespołu. Już w 3. minucie gry po starciu z Wojciechem Łuczakiem Burkhardt padł na murawę, a jego koszulkę zalała krew. Diagnoza - złamany nos. - Po prześwietleniu będziemy mądrzejsi. Lekarz będzie najprawdopodobniej musiał nastawić Marcinowi nos. Na pewno zawodnika zabraknie w najbliższych meczach z Lechią Gdańsk oraz Legią Warszawa - mówi masażysta Jagiellonii, Marcin Piechowski.

Łuczak, który przyczynił się kontuzji Burkhardta po raz pierwszy w karierze wystąpił od 1. minuty w meczu ekstraklasy. - Musiałem zagrać agresywnie. To jest najwyższy poziom rozgrywek i nie wolno odpuszczać - tłumaczył po końcowym gwizdku 20-letni pomocnik Pasów.

Michał Probierz w miejsce Burkhardta wprowadził Kamila Grosickiego, który miał udział przy zwycięskim trafieniu Remigiusza Jezierskiego. - Okazało się, że kontuzja Burkhardta była nieszczęśliwa dla nas, a nie dla Jagiellonii. Wprowadzony Grosicki miał duży wpływ na akcję, po której rywale zdobyli gola - zauważył po końcowym gwizdku trener Cracovii, Orest Lenczyk.

Komentarze (0)