W zeszłym roku Semir Stilić nie imponował formą i zdobył łącznie trzy bramki. Tegoroczne rozgrywki zaczął lepiej, ale również nie mógł zdobyć gola. Aż do meczu z Legią Warszawa, gdzie niewątpliwie był najlepszym zawodnikiem na boisku. Bośniak zdobył właściwie dwie bramki, ale pierwsza słusznie nie została uznana.
W 76. minucie było już jednak wszystko zgodne z zasadami gry. Stilić fenomenalnie wykonał rzut wolny z 24. metrów i pokonał świetnie spisującego się Jana Muchę. Ostatni raz 23-letni zawodnik zdobył gola 5 kwietnia zeszłego roku. Co ciekawe bośniacki pomocnik nie pamiętał nawet swojego ostatniego trafienia. - Naczekałem się na tą bramkę. Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz trafiłem do siatki, ale było to dawno temu. Brak gola siedział mi w głowie, ale ciężko trenowałem, zostawałem po treningach i mam nadzieję, że się odblokowałem i będę zdobywał kolejne bramki - mówi szczęśliwy Stilić. - Bramkę dedykuję mojej mamie, która przyjechała do Polski i była na meczu
Jego ostatni gol w spotkaniu z Wisłą Kraków również padł z rzutu wolnego. Wtedy było to jednak bliższa odległość od bramki, a pomocnik Kolejorza uderzył piłkę po ziemi. Stilić przyznaje, że po treningu stara się jeszcze pracować, ale nie skupia się tylko na rzutach wolnych. Od pewnego czasu pierwszym do wykonywania tego stałego fragmentu gry jest Seweryn Gancarczyk. - Trener rozpisał nam, że Seweryn pierwszy strzela rzuty wolne, ale jak nie chce, to ja podchodzę do strzału. W tej sytuacji on również chciał uderzać, ale powiedziałem mu, że ja spróbuje strzelić i się udało - opowiada Bośniak.
Radości z przełamania Stilicia nie ukrywał trener Jacek Zieliński. - W momencie, gdy piłka wpadała do bramki po uderzeniu Semira Stilicia, to olbrzymi kamień spadł mi z serca - mówi szkoleniowiec Lecha. - Cieszę się, że Semir wreszcie się wstrzelił. Szło mu to bardzo ciężko, ale w odpowiednim momencie trafił tak jak trzeba.
Do tej pory w ekstraklasie Stilić rozegrał 49 meczów i zdobył 10 bramek.