- Śląskowi zostało już tylko dziesięć dni na podjęcie decyzji, czy przedłuży ze mną kontrakt - powiedział dla Przeglądu Sportowego Łukasz Madej. Wszystko w związku z klauzulą zawartą w kontakcie Madeja, która zakłada, że klub ma czas do 30 kwietnia na przedłużenie umowy z zawodnikiem. Prezes Śląska Wrocław twierdzi, że w świetle postawy Madeja w rundzie wiosennej przedłużenie umowy to formalność. Sam zawodnik nie wie jednak, na czym stoi.
Śląsk musi się pośpieszyć, jeżeli chce zatrzymać Madeja. Sam zawodnik twierdzi, że jego menedżer Jarosław Kołakowski ma już przygotowaną dla niego ofertę z innego klubu. Podkreśla jednak, że chciałby zostać w Śląsku i klub z Wrocławia ma pierwszeństwo przy podjęciu rozmów. 1 maja Madej stanie się wolnym zawodnikiem, jeżeli do tego czasu Śląsk nie przedłuży z nim umowy. Swego czasu klub z Wrocławia zapłacił już za swoją opieszałość, pozbywając się w podobnych okolicznościach Janusza Gancarczyka.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.