Deja vu przy Cichej

Ruch pokonał we wtorek Odrę 3:2, mimo że przegrywał 1:2. Wielu kibiców przypomniało sobie mecz sprzed niespełna czternastu laty, gdy Niebiescy potrafili wyciągnąć wynik z 0:2 na 3:2. We wtorkowym spotkaniu na boisku pojawił się jeden piłkarz, który pamiętał pojedynek z 1996 roku.

Michał Piegza
Michał Piegza

Było gorące lato 1996 roku. Po roku banicji w drugiej lidze Ruch wrócił do ekstraklasy i w pierwszym meczu przegrał z Górnikiem Zabrze 1:2. Z kolei Odra Wodzisław, która z grupy I (z grupy II awans wywalczyły Wisła Kraków i Polonia Warszawa) otrzymała promocję wraz z Niebieskimi, w pierwszym pojedynku ograła przy Bogumińskiej Polonię Warszawa 3:1.

Pojedynek 2. kolejki w Chorzowie początkowo nie porywał swoim poziomem. Jednak po pierwszej odsłonie to wodzisławianie prowadzili 2:0. "Był to dziwny mecz. Odra przed przerwą miała jedną okazję do zdobycia gola, a prowadziła... 2:0" - pisał po spotkaniu kronikarz. Wszystko przez fatalny błąd bramkarza Niebieskich Ryszarda Kołodziejczyka, który w 37 minucie wybijając piłkę trafił w... głowę Sławomira Palucha. Po chwili futbolówka znalazła się w bramce. Cztery minuty później podłamanego golkipera, który nie wrócił już na boisko po przerwie, pokonał Jacek Polak.

W przerwie Ruchu było gorąco. "Do szatni wkroczył Krystian Rogala, który wspólnie z trenerem Jerzym Wyrobkiem wylał kubeł zimnej wody na głowy piłkarzy" - pisało krakowskie "Tempo". Motywacja pomogła. Chorzowianie drugą połowę rozpoczęli od huraganowych ataków i już w 49 minucie, za sprawą Dariusza Gęsiora, zdobyli kontaktowego gola. W 74 minucie wyrównał, wracający do Chorzowa po kilku latach gry w innych zespołach, Maciej Mizia.

To nie był koniec emocji. W doliczonym czasie gry do siatki trafił były gracz Odry Witold Wawrzyczek. "Gitara", który aktualnie broni barw drugoligowego Jastrzębia, wykonując rzut wolny, krótko rozegrał piłkę z Gęsiorem, zwodem minął wybiegającego z muru zawodnika Odry i kapitalnym strzałem umieścił piłkę w samym okienku bramki Pawła Primela.

Po spotkaniu opinie były zgodne: przegrać w tak frajerski sposób jak uczyniła to Odra, to wielka sztuka. Okazało się, że czternaście lat później wodzisławianie dokonali podobnego wyczyny. Tyle, że piłkarze z Bogumińskiej prowadzili w Chorzowie 2:1, a nie jak w 1996 roku 2:0.

Mecz ten był również powrotem do dawnego koszmaru Jana Wosia, który jako jedyny z piłkarzy występujących w tamtym meczu, gra w najwyższej klasie rozgrywkowej do teraz. Kilka lat później piłkarz trafił do Chorzowa, gdzie do dnia dzisiejszego jego grę kibice wspominają z dużym sentymentem.

Tak było 31 lipca 1996 roku:

Ruch Chorzów - Odra Wodzisław 3:2 (0:2)
0:1 - Paluch 37'
0:2 - Polak 41'
1:2 - Gęsior 49'
2:2 - Mizia 74'
3:2 - Wawrzyczek 90'

Składy:

Ruch Chorzów:
Kołodziejczyk (46' Lech) - Gąsior, Pieniążek, Fornalak, Jaworski (69' Gaca), M. Mosór, Gęsior, A. Bąk (69' Wawrzyczek), Rowicki, Śrutwa, Mizia.

Odra Wodzisław: Primel - M. Staniek (27' Sosna), Szota, Sowisz, Szwarga, Jegor, Skorupa, R. Wieczorek, Polak, Woś (50' Zagórski), Paluch (70' Sibik).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×