Marcin Brosz (Odra Wodzisław): Na pewno mogliśmy przywieźć jakąś zdobycz punktową do naszego miasta. Nie udało się i zdajemy sobie sprawę z tego, że spotkanie z Arką Gdynia będzie o być, albo nie być dla naszego klubu. Szkoda, Cracovia była lepsza o tę jedną bramkę. Mamy teraz meczowy maraton i nie pora i czas, by szukać winnych. Wszystkie zmiany, jakie dokonaliśmy dotyczyły zawodników ofensywnych, ale nie było po nich jakiejś większej różnicy w naszej grze. Najważniejsza dla meczu była sytuacja, po której Cracovia strzeliła gola.
Orest Lenczyk (Cracovia Kraków): Swoimi wynikami, może nie grą, sprawiliśmy, że mieliśmy tylko 27 punktów, co przy pościgu wielu drużyn - z Odrą na czele - doprowadziło nas do sytuacji, w której nie liczyła się piękna gra, ale bezwzględny wynik meczu. Jeżeli w dwóch ostatnich spotkaniach byliśmy faworytami, to mogę mieć szacunek do zawodników, że wytrzymali presję i nie dali się. Od 65 minuty pięciu zawodników nadawało się do zmiany, pytaniem było kogo zmienić. Te kontry i strzały na bramkę w drugiej połowie były ozdobą meczu, ale tylko w cudzysłowie, bo nie padły z nich gole. Jeszcze dwa tygodnie temu byliśmy w takim miejscu, że szukaliśmy optymalnego ustawienia nie do końca sezonu, ale na każdy mecz. Wiem, że niektórych mógł zaskoczyć wyjściowy skład. Jesteśmy na co dzień z piłkarzami i wiemy, w jakiej kto jest formie. Pierwszym do wykonywania jedenastki był Pawlusiński, drugim Wasiluk. Moja zasada jest taka, że obaj gracze powinni podejść na szesnasty metr i zadecydować kto strzeli, kto się czuje na siłach. Szczerze mówiąc nie widziałem rzutu karnego, usłyszałem tylko ryk, więc wiedziałem, że padła bramka.