Piłkarze Stali Stalowa Wola przegrali z Sandecją w Nowym Sączu aż 0:3. Po tym spotkaniu Stalowcy musieli pogodzić się z faktem, iż definitywnie żegnają się z zapleczem ekstraklasy. - Niestety nasze matematyczne szanse legły już w gruzach. Jak mówiłem wcześniej to od dawna skazywali nas na porażkę. Nie przejmowaliśmy się tym, robimy swoje i nie przejmujemy się tym. Chcemy nadal zdobywać punkty niezależnie od tego, że spadliśmy. Nie chcemy, żeby inne zespoły, które przyjadą do Stalowej Woli myślały, że skoro już spadliśmy, to łatwo nas ograją i im odpuścimy. Nie o to chodzi. Chcemy do ostatniej kolejki pokazać, że stać nas na zdobywanie punktów - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl bramkarz Stalówki Paweł Zarzycki.
Zielono-czarni bardzo szybko stracili pierwszego gola, który ustawił spotkanie. Ekipa ze Stalowej Woli po stracie bramki nieco podcięła skrzydła podopiecznym Janusza Białka. Stalowcy przy szybko straconym golu nie potrafią osiągnąć korzystnego rezultatu. - Zgadza się. Szkoda, gdyż bodajże w 5. minucie straciliśmy gola. Było zamieszanie i zawodnik Sandecji z najbliższej odległości skierował piłkę do siatki. Szkoda, gdyż może byśmy się jakoś obronili. W tej rundzie jeszcze nie przegraliśmy w momencie, w którym strzelaliśmy pierwsi gola. Niemniej jednak szkoda, że tak szybko padła bramka dla gospodarzy. Gdyby było inaczej, to może przez dłuższy czas moglibyśmy równorzędnym rywalem. Praktycznie tylko w pierwszej połowie staraliśmy się stwarzać jakieś sytuacje, ale to Sandecja była stroną przeważającą. Była jedna okazja, po której myśleliśmy, że wpadnie gol dla nas. W drugiej części meczu praktycznie się broniliśmy - kontynuuje golkiper Stali.
Jedyny przedstawiciel Podkarpacia w pierwszej lidze bardzo szybko mógł wyrównać, ale dobrej okazji nie wykorzystał Iwan Litwiniuk, który posłał piłkę nad poprzeczką. - Wiadomo, że szybko strzelona wyrównująca bramka uskrzydliłaby nas. Myślę, że mecz mógłby się potoczyć inaczej i moglibyśmy pójść za ciosem. Nie ma co jednak zwalać winy na jednego zawodnika, któremu nie wyszedł strzał. Jesteśmy takim zespołem, że musimy wykorzystywać szanse jakie mamy. Nie stwarzamy sobie wielu sytuacji. Np. w pojedynku ze Zniczem Pruszków trzykrotnie strzelaliśmy na bramkę rywala i udało się zdobyć trzy bramki. Akurat wtedy dopisało nam szczęście. Szkoda, że akurat tylko w tej potyczce nam się poszczęściło - dodaje Zarzycki.
Na początku drugiej części gry Sandecja zdobyła drugą bramkę i stało się jasne, że Stalówka nie będzie w stanie wywalczyć chociażby jednego oczka. Z piłkarzy z hutniczego miasta jakby uszło powietrze i nie byli już wymagającym rywalem dla beniaminka. - W zasadzie w drugiej połowie Sandecja nas przycisnęła. Ten zespół grał w całych zawodach bardzo dobrze. Wydaje mi się, że to był nasz najsłabszy mecz w tej rundzie. Nie wiem dlaczego tak się stało. Kiedyś musiało to nastąpić. Uszło z nas powietrze po tym trafieniu. Co tu więcej mówić. Ten gol nas podłamał - stwierdził bramkarz zespołu z Podkarpacia.
Stalowcy początek rundy mieli udany jeśli chodzi o spotkania wyjazdowe. W meczach na obcych boiskach zielono-czarni osiągali korzystne rezultaty. Nie wiodło im się za to u siebie. Potem sytuacja się nieco odwróciła i Stal lepiej prezentowała się na stadionie przy ulicy Hutniczej. - Ostatnimi czasy mieliśmy więcej tych spotkań na własnym obiekcie. Odnieśliśmy dwa zwycięstwa z rzędu na własnym stadionie. To cieszy. Z kolei na wyjazdach mieliśmy rywali z górnej półki. Pogoń i Sandecja pokazały nam miejsce w szeregu. Można powiedzieć, że pokazali nam jak gra się w piłkę - mówił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl golkiper Stalówki.
Stalowcy wracając z Nowego Sącza dowiedzieli się, że definitywnie żegnają się z pierwszą ligą. Szansa na oddalenie widma spadku istniała tylko w sytuacji remisu lub porażki Podbeskidzia Bielsko-Biała. Górale wygrali 3:0 i tym samym Stal musiała przełknąć gorycz degradacji. Dla piłkarzy ze Stalowej Woli wiadomość o tym nie była miłym uczuciem. - Liczyliśmy się z tym. Nie ukrywamy tego. Byliśmy w takiej sytuacji, a nie innej. Były tylko matematyczne szanse na utrzymanie. Braliśmy pod uwagę, że inne ekipy zagrają dobre mecze i ten spadek będzie nieunikniony. Wyszło jak wyszło. Będziemy się starać przegonić Motor Lublin, gdyż stać nas jeszcze na to. Nie wiem czy się da jeszcze kogoś minąć, ale będziemy się starać to uczynić. Chcemy po prostu wyjść z podniesioną głową po ostatnim meczu - zakończył Paweł Zarzycki.