Drużynę Motoru rozbiła przegrana 3:4 z Wisłą Płock, kiedy Nafciarze strzelili decydującą bramkę w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Od tamtej pory lubelska jedenastka pogrążyła się i zdobyła zaledwie punkt. Trener Bogusław Baniak jest rozgoryczony słabą postawą swoich podopiecznych. - Zastanawiamy się z całym sztabem nad dwiema drogami. Już nie osiągnęliśmy celu, po który ja tutaj przyjechałem i za to możemy tylko przeprosić kibiców. Jedna droga - my, jako sztab zakpimy sobie z tych chłopców i zostawimy ich, bo to co przeżyłem w sobotę, to jest jakaś paranoja! Niektórzy mają siły na dosłownie dziesięć minut i nie do końca to jest wina trenerów! Ja widziałem jedenastu zwartych zawodników Łęcznej i kompletnie rozhisteryzowany zespół Motoru Lublin - uważa Baniak.
Szkoleniowiec od kilku tygodni zapowiada zmiany w składzie i postawienie na młodych piłkarzy. Dotychczas słowa nie przełożyły się na działanie, ale porażka z Górnikiem Łęczna utwierdziła go w tym zamiarze. - Druga droga - jeszcze mamy cztery kolejki i zrobię porządek. Z niektórymi panami nie ma już co w ogóle rozmawiać! Niech oni w czerwcu szukają sobie klubu albo idą pograć w piłkę na łące, a nie kpić sobie z Motoru. Po tym meczu mam sześć nazwisk - w ich miejsce będą grali juniorzy - mówi trener.
Przyszłość Motoru nie rysuje się w różowych barwach. Ostatnie mecze pokazały, że trudno o podstawę, na której można by zbudować zespół z powodzeniem radzący sobie w II lidze. - Nie mogę patrzeć już na to, co ta grupa wyprawia. Jak nie bramkarz, to stoperzy. Jest to zespół, nad którym ciąży jakieś fatum. A to fatum to oni chyba sami sobie robią, bo tak być przygotowanym motorycznie do meczu to jest tragedia - przyznaje Baniak.