Nieskuteczna Warta przegrała z GKS Katowice (relacja)

Trudno już zliczyć wiosenne mecze, w których piłkarze Warty mieli realną szansę na zainkasowanie trzech punktów, a z rywalizacji wychodzili ostatecznie w roli pokonanych. W sobotę na stadionie przy ul. Bułgarskiej w Poznaniu podopieczni Bogusława Baniaka zmarnowali kilka wyśmienitych sytuacji strzeleckich, a w końcówce zostali skarceni przez chytrze grający GKS Katowice i ostatecznie przegrali 0:1.

Potyczka Warty z GKS toczyła się w dość sennej i przygnębiającej atmosferze. Na stadion przy ul. Bułgarskiej pofatygowało się tylko nieco ponad tysiąc kibiców. Trybuny świeciły zatem pustkami, zabrakło ponadto fanów gości. To ze względu na nich spotkanie odbyło się właśnie na obiekcie miejskim, a nie w "ogródku". W środku tygodnia wiadomo było, że kibiców przyjezdnych zabraknie, dlatego władze Zielonych starały się o przeniesienie pojedynku z katowiczanami na swój stadion, ale załatwienie wszystkich kwestii formalnych było niemożliwe w tak krótkim czasie i ostatecznie Warciarzom przyszło grać na Bułgarskiej, a to miejsce w obecnym sezonie wybitnie im nie sprzyja. Jesienią, mimo dwubramkowego prowadzenia, zremisowali tu z Motorem Lublin 3:3, natomiast w rundzie wiosennej ulegli 1:2 Lechii Gdańsk.

Na kolejną porażkę Zielonych długo się jednak nie zanosiło. Od pierwszego gwizdka sędziego Warta uzyskała optyczną przewagę i częściej gościła pod polem karnym GKS. Już w 7. minucie poznaniacy mogli prowadzić, bowiem po akcji oskrzydlającej Szymon Kapias interweniował tak niefortunnie, że omal nie skierował piłki do własnej bramki. Z kolei szesnaście minut później kapitalnej okazji nie wykorzystał Grzegorz Wan, który po podaniu Marcina Klatta znalazł się w sytuacji sam na sam z Jackiem Gorczycą, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i ostatecznie golkiper katowiczan wygarnął mu piłkę spod nóg.

Goście nie pozostali dłużni i niewiele brakowało, by w 29. minucie doprowadzili do wyrównania. Zimnej krwi nie zachował wprawdzie Sebastian Gielza, który potknął się o piłkę, ale akcję finalizował jeszcze Damian Sadowski i jego strzał okazał się minimalnie niecelny.

To Warta jednak stwarzała dużo klarowniejsze sytuacje i kolejną zmarnowała w 37. minucie. Tym razem Klatt nie wystąpił w roli podającego, lecz sam finalizował akcję swojej drużyny. Były piłkarz ŁKS Łódź uderzał z ostrego kąta i kibice Warty już poderwali się z miejsc, by okazywać radość z gola, jednak po chwili na stadionie przy ul. Bułgarskiej słychać było tylko jęk zawodu, gdyż piłka poleciała centymetry obok słupka.

Po zmianie stron obraz gry był nieco bardziej wyrównany. Piłkarze GKS radzili sobie lepiej i nie pozostawiali bez odpowiedzi kolejnych akcji Warciarzy. Stuprocentowych sytuacji długo jednak brakowało i kolejnej doczekaliśmy się dopiero w 66. minucie. Znów przed wyborną okazją stanął Klatt, który przyjął piłkę w polu karnym, bez większego trudu zwiódł jednego z obrońców, a następnie huknął po ziemi z ostrego kąta. Gorczyca popisał się jednak nieprzeciętnym refleksem i obronił strzał rywala nogami.

Bogusław Baniak był coraz bardziej poirytowany nieskutecznością swoich podopiecznych. Jego zespół rzadko bowiem stwarza aż tyle stuprocentowych sytuacji strzeleckich w jednym meczu. Żadnej z nich poznaniacy nie potrafili jednak wykorzystać. - Z każdą zmarnowaną okazją coraz bardziej obawiałem się, że goście w końcu skontrują nas skutecznie i skarcą za te niewykorzystane szanse - powiedział po meczu szkoleniowiec Zielonych. Intuicja go nie zawiodła...

W 82. minucie katowiczanie zadali jeden, ale za to bardzo konkretny cios. Akcję bramkową rozegrał Piotr Plewnia, który wypatrzył Krzysztofa Markowskiego. Ten wykorzystał nieco wolnej przestrzeni tuż przed polem karnym i oddał przepiękny strzał z 17 metrów. Jakub Szmatuła znieruchomiał i mógł tylko bezradnie patrzeć, jak jego drużyna traci gola. - Nie miałem szans obronić tego uderzenia. Obrońcy byli tak ustawieni, że w momencie strzału nie widziałem piłki - powiedział po meczu zawiedziony golkiper Warty.

W ostatnich minutach poznaniacy starali się jeszcze odwrócić losy tej rywalizacji, ale nie udało im się wypracować żadnej klarownej sytuacji. Po końcowym gwizdku podopieczni Bogusława Baniaka byli rozgoryczeni porażką tym bardziej, że nie po raz pierwszy tej wiosny rozegrali całkiem niezłe zawody, po których zeszli z boiska pokonani.

Z kolei GKS wygrał drugie wyjazdowe spotkanie z rzędu i wydaje się, że na dobre przełamał słabość w meczach na obcych boiskach.

Warta Poznań - GKS Katowice 0:1 (0:0)

0:1 - Markowski 82'

Składy:

Warta Poznań: Szmatuła - Ignasiński, Najewski, Truszczyński, Marcinkiewicz (84' Iwanicki), Wojciechowski (46' Kaczorowski), Ngamayama, Piskuła (46' Lewandowski), Bekas, Wan, Klatt.

GKS Katowice: Gorczyca - Krysiński, Markowski, Kapias, Mielnik, Sadowski (85' Prasnal), Wijas, Sierka (66' Jaromin), Plewnia, Mikulenas, Gielza (72' Kaliciak).

Żółte kartki: Mikulenas, Wijas (GKS).

Sędzia: Radosław Trochimiuk (Ciechanów).

Widzów: 1300.

Najlepszy piłkarz Warty: Alain Ngamayama.

Najlepszy piłkarz GKS: Grażvydas Mikulenas.

Najlepszy piłkarz meczu: Grażvydas Mikulenas.

Źródło artykułu: