- Jest to pierwszy tak wielki sukces Jagiellonii i chciałoby się powiedzieć, aby nie był ostatnim - mówił po meczu "Franek". - Ten puchar smakuje jednak inaczej z tego względu, że tym razem był rozgrywany tylko jeden mecz. Z Wisłą Kraków rozgrywaliśmy zawsze dwumecz. Dzisiaj emocje towarzyszyły do końca i chciałbym tu podziękować kibicom z Białegostoku, którzy stawili się w liczbie pięciu tysięcy, ale także kibicom Pogoni, bo niektórzy z nich również stworzyli niezapomniane emocje.
- Wiedzieliśmy, że Pogoń nie wypadła sroce spod ogona, też będzie miała swoje sytuacje i rzeczywiście tak było, bo strzał w poprzeczkę był minimalnie niecelny. Myśmy natomiast zmarnowali multum okazji i za skuteczność należy nam się pała, ale najważniejsze, że Andrius Skerla znalazł się w odpowiednim miejscu i skończył jedną jedyną dla nas sytuację, o której marzyliśmy.
Mimo że Jagiellończycy przez cały mecz byli w natarciu, to zdobyli tylko jedną bramkę. - Wydawało się, że jest kwestią czasu, gdy Kamil Grosicki lub Remek Jezierski wykorzystają sytuację na 2:0 i zakończy się to spotkanie. Tak się nie stało i drżeliśmy do ostatniego gwizdka sędziego. Odnieśliśmy jednak zasłużone zwycięstwo, bo stworzyliśmy zdecydowanie więcej sytuacji - argumentował "Franek".
Spotkanie rozgrywane było iście słonecznej scenerii. Temperatura sięgała nawet 30 stopni. - Było to ciężkie spotkanie również ze względu na warunki atmosferyczne, które nas zaskoczyły. Kibicom na pewno fajnie było oglądać przy takiej pogodzie, ale nam grać już niekoniecznie - zakończył Frankowski.