Łukasz Gikiewicz błysnął formą strzelecką, choć wiosna w jego wykonaniu była nieco gorsza od pierwszej części rozgrywek. Na finiszu dopisał on do swojego konta dwa trafienia. - Mój licznik zatrzymał się na jedenastu bramkach. Trochę zawodziła skuteczność w tej rundzie. Zespół gra cały, a nie tylko pod Gikiewicza. Celu nie osiągnęliśmy, to my - zawodnicy musimy bić się w pierś. Taki klub, jak ŁKS powinien grać w ekstraklasie, ale żyje się dalej. Życzę temu klubowi jak najlepiej - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przyznaje 23-letni napastnik.
Były piłkarz Polonii Bytom trafił do łódzkiego klubu już w trakcie sezonu. Jego niezła gra nie umknęła uwadze ekip z ekstraklasy. Wygląda na to, że wkrótce zmieni on pracodawcę. - Nawet jak odejdę, to dziękuję ŁKS-owi i trenerowi Wesołowskiemu za to wszystko, co dla mnie zrobił. Szkoleniowiec podał mi rękę, bo jak każdy sobie przypomina, nie miałem pracodawcy przez pierwsze cztery spotkania. Dzięki trenerowi Wesołowskiemu i ŁKS-owi zaistniałem - podkreśla Gikiewicz.
Właśnie w Bytomiu 23-latek zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej i najprawdopodobniej wkrótce znów w niej zagra. Gikiewicz liczy również, że łodzianie w kolejnym sezonie spiszą się lepiej. - Miejsce takiego klubu, jak ŁKS z ponad stuletnią tradycją jest w ekstraklasie. Mam nadzieję, że ŁKS poradzi sobie i bez Gikiewicza, jeśli nie będzie mi dane tutaj grać - zauważa.