Może lepiej przenieśmy Górnika do Karagandy? - II część rozmowy z Łukaszem Mazurem, prezesem Górnika Zabrze

W II części rozmowy z naszym portalem prezes Górnika, Łukasz Mazur opowiada m.in. o wzmocnieniach linii ataku, powrocie do Zabrza Włodzimierza Lubańskiego, kontrowersjach wokół zatrudnienia Artura Płatka, karnetach na lożę VIP, a także zdradza dlaczego myśli o przeniesieniu Górnika do Karagandy.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: Na początku okresu przygotowawczego trener Nawałka powiedział, że potrzebuje jeszcze jednego napastnika. Można spodziewać się jeszcze jednego transferu z głośnym nazwiskiem?

Łukasz Mazur: Kiedyś głośne nazwisko - przynajmniej po meczu u nas - miał Szczot. Ostatnio głośno było o Cetnarskim i Nowaku. Dawid Nowak - świetny chłopak, tylko pytanie dlaczego cały czas jest kontuzjowany? Nie wiem co w Polsce znaczy "głośne nazwisko", bo trafiło do nas kilku zawodników, którymi zainteresowanie było naprawdę duże. Adam Stachowiak czy Michał Jonczyk to zawodnicy pozostający w kręgu zainteresowań selekcjonera Franciszka Smudy. Mariusz Jop to wielokrotny reprezentant Polski. Piotrek Gierczak to jedna z ikon Górnika ostatnich lat, a Olek Kwiek - bardzo dobry środkowy pomocnik. Mógłbym tak długo wymieniać. Nie wiem czego można jeszcze chcieć. Ja też chciałbym w Górniku Messiego czy Ronaldinho z czasów wielkiej formy, bo w formie jakiej jest teraz, już nie (śmiech). Zachowajmy jednak rozsądek i mierzmy siły na zamiary.

W kadrze Górnika jest trzech nominalnych napastników: Tomasz Zahorski, Adrian Świątek i Daniel Sikorski. To w pana opinii wystarczające zaplecze przed startującym niebawem sezonem?

- Jest w kadrze jeszcze kilku zawodników mogących grać w linii ataku. Mam na myśli tutaj takich zawodników jak Piotrek Gierczak, Marcin Wodecki czy Sebastian Leszczak. Dwaj pierwsi to w wizji trenera pomocnicy, ale mogą grać w napadzie. Leszczak natomiast to klasyczna "dziesiątka". Poza tym zakontraktowaliśmy Tomka Chałasa i próbujemy dogadać się ze Zniczem, żeby trafił do nas już teraz. Jeśli nie wyjdzie, to przyjdzie do nas zimą, choć nie ukrywam, że fajnie byłoby mieć go w drużynie już teraz. Zobaczymy jak to wyjdzie. Na pewno nie będziemy robić nic na siłę i przepłacać za zawodników.

Jak duża jest szansa na porozumienie ze Zniczem w sprawie Chałasa?

- Na razie rozmowy utknęły w martwym punkcie, bo rozbieżności są zbyt duże. Mam nadzieję, że coś się jeszcze wyjaśni. Gdyby na jesieni Chałas został w Pruszkowie, to na pewno szkoda chłopaka. Wiadomo, że trenerzy nie będą na niego stawiali, wiedząc, że zimą i tak z klubu odejdzie. Nie jest to w ich interesie.

Ostatnio pojawiło się też sporo spekulacji co do wzmocnień sztabu trenerskiego Górnika. Na Roosevelta mieliby wrócić Włodzimierz Lubański i Krzysztof Bukalski.

- Możemy zatrudniać ludzi, ale pytanie pierwsze za co, a drugie na jaką funkcję. W moim odczuciu funkcja, jaką Włodzimierz Lubański mógłby pełnić w Górniku, to tylko i aż ambasador klubu. W sztabie szkoleniowym prawdę mówiąc ja dla niego miejsca w tej chwili nie widzę. Mamy szeroką, młodą kadrę trenerską z otwartymi głowami. Krzysiek Bukalski to przed laty świetny rozgrywający i kapitan Górnika. Tomek Wałdoch mówi, że w swojej karierze w Polsce spotkał tylko trzech rozgrywających z prawdziwego zdarzenia i Krzysiek znajduje się w tym gronie. Czy jednak jego miejsce jest w sztabie trenerskim Górnika? Na chwilę obecną nie planujemy wzmocnień pod tym kątem. Ci trenerzy, których mamy już, nie mieszczą się na ławce. To wystarczy.

Górnik rozważa podjęcie rozmów z Lubańskim?

- Nie prowadzimy żadnych rozmów z Włodzimierzem Lubańskim na temat jego pracy w Górniku. Na tę chwilę dla nas nie ma tematu. Mamy jednak świadomość jak wielka jest magia nazwiska Lubański i jak bardzo jest ona związana z Górnikiem. Aż się prosi, żeby to należycie spożytkować dla dobra klubu. Nad tym będziemy się wspólnie zastanawiać.

Tomaszowi Wałdochowi ufa pan bezgranicznie?

- Ja nawet samemu sobie nie ufam bezgranicznie. Tomka lubię i bardzo szanuję. Nie ukrywam, że czasami się spieramy, ale ja przede wszystkim chcę się od niego uczyć. Co do pytania, ufamy sobie. Może nie bezgranicznie, ale w pełni. Gdyby nie było tego zaufania, to w ogóle byśmy ze sobą nie współpracowali. Tomek ma charakter przywódcy i pod tym względem się wzajemnie "docieramy".

Niemniej jednak sprowadzenie przez Wałdocha Bembena, z którym występował w Bundeslidze, czy Płatka, w którego domu był częstym gościem budzi kontrowersje.

- Gdybyśmy mieli nie współpracować z kolegami Tomka Wałdocha czy z ludźmi, którzy go znają, lubią i szanują, to może lepiej przenieśmy się do Karagandy i tam zacznijmy budować Szachtiora według naszej wizji. W polskiej lidze Tomka wszyscy znają i szanują. Podobnie wygląda sprawa z menadżerami. Jeśli do klubu przyjeżdża dajmy na to Marek Citko i Tomek się z nim wita serdecznie, to co ja mam powiedzieć? "Sorry, z Markiem nie robimy interesów, bo to jest twój kolega"? Kolegami Tomka są też Darek Koseła czy Andrzej Orzeszek. O Marku Piotrowiczu nie wspominając. Według tego toku myślenia nie mogę w Górniku zatrudnić żadnego z byłych zawodników, bo to koledzy Wałdocha. Nie dajmy się zwariować. Tomek wie co robi i bierze za to pełną odpowiedzialność. Artur Płatek dostał za zadanie stworzenie sieci skautingu i jeżeli się z tego nie wywiąże, to głównie Tomek dostanie po głowie. Ja nie mogę bez uzasadnienia merytorycznego mówić dyrektorowi sportowemu: "ten tak, ten nie". Bo gdyby tak miało być, to po co byłby mi w ogóle potrzebny Tomek Wałdoch?

Artur Płatek w pierwszej drużynie Górnika nie rozegrał ani jednego spotkania, a zastąpił na stanowisku Marcina Bochynka, który zdobył z klubem czternasty tytuł mistrza Polski.

- I chwała mu za to. Pamiętajmy, że Bochynek to też "znajomy" Tomka, bo to on w końcu wprowadzał go do dorosłego Górnika. Co by jednak nie mówić o Marcinie Bochynku, to czasy się troszkę zmieniły. Przede wszystkim zmieniły się kryteria wyszukiwania nowych zawodników. Dzisiaj nie ma już znaczenia to, na co patrzyło się kiedyś. Teraz młody chłopak musi przede wszystkim wyróżniać się szybkością i przebojowością na boisku. Z drugiej strony Artur Płatek nie do końca zastąpił Marcina Bochynka, a Jana Żurka. Marcin Bochynek był koordynatorem ds. młodzieży i jego miejsce w Górniku zajął Andrzej Orzeszek, a on trochę dla tego klubu pograł.

Jan Żurek to także były trener Górnika.

- Też były trener, też na co dzień związany z Zabrzem, ale pod tym względem podobnie wygląda Artur Płatek. Proszę pamiętać, że Płatek nie jest w piłce nowicjuszem. Wprowadził przecież do ekstraklasy Jagiellonię Białystok. Zatrudnienie Artura w Górniku to decyzja Tomka Wałdocha. Rozważaliśmy kilka kandydatur, aż wreszcie razem powiedzieliśmy: "tak, ta kandydatura jest najlepsza".

Płatek wprowadził do ekstraklasy Jagiellonię, a krótko po tym spuścił Cracovię.

- Takie jest życie trenera. Jeśli spojrzy pan na van Galla, to teraz trener ten ma górkę, ale jeszcze trzy lata temu był w dołku. Ponadto nie bierzemy Artura Płatka jako trenera, a jako człowieka, który ma stworzyć bazę danych i sieć skautingu w Górniku. Ma dużo znajomości w polskiej piłce i nie ukrywam, że to przy jego wyborze miało duże znaczenie.

Loża VIP na stadionie Górnika w przyszłym sezonie będzie znacznie okrojona.

- Czy będzie okrojona... Ma tę samą pojemność (śmiech). Nie da się jednak ukryć, że Górnik będzie na niej zarabiał znacznie więcej niż dotychczas. Karnety są po 2 tys. złotych, ale też warto nadmienić, że nie każdy może taki karnet nabyć. Mamy listę ludzi, którym chcemy zaoferować karnety i z nimi będziemy się kontaktować. Na pewno nie będzie tak, że przyjdzie człowiek X i dostanie karnet na lożę VIP. W naszym mniemaniu VIP-em jest się wtedy, kiedy można karnet kupić, a nie kiedy dostaje się go za darmo.

Za darmo karnety przypadły w udziale Lukasowi Podolskiemu i Adamowi Małyszowi.

- W tych dwóch przypadkach są to karnety symboliczne. Obaj sportowcy deklarują, że są oddanymi kibicami Górnika, ale jak wiadomo nie zawsze mogą być oni obecni na meczach. Przyznanie im karnetów na lożę VIP świadczy o tym, że jeśli poczują oni potrzebę przyjścia na stadion i obejrzenia meczu Górnika na żywo, są zawsze mile widziani.

Komu jeszcze klub przyzna karnety VIP w formie podarunku?

- Na pewno klubowi wybitnego reprezentanta: panom Oślizle, Banasiowi, Latosze, Anczokowi, Kostce czy panu Wawrzynkowi. O innych będziemy myśleli.

Lubański?

- Nie wiem, ale ja chciałbym przyznać karnety osobom, które naprawdę na meczach bywają. Jeśli np. pan Lubański, Szarmach czy Szaryński chcieliby przyjść na mecz, to zawsze będą mile widziani i wejdą na stadion za darmo. Nie chcemy jednak, żeby przyznane przez nas karnety się marnowały. Według mnie za darmo karnety powinno otrzymać maksymalnie dziesięć osób.

Same władze miasta liczą znacznie więcej osób.

- Musimy się zastanowić ile karnetów VIP jesteśmy w stanie dać dla miasta w ramach łączącej nas umowy partnerskiej. Tak jak sam pan zauważył, nasza loża ma ograniczoną liczbę miejsc, a nie ma się co oszukiwać, że pierwszeństwo mają sponsorzy. Miasto takim sponsorem w jakiejś części jest i na pewno jakąś ilość w ramach tej umowy dostanie. Sprawę komplikują wybory samorządowe na jesieni. Bo jeśli karnety przyznamy jednym radnym, to inni mogą się potem obrazić. Będziemy musieli się zastanowić jak to rozwiązać.

W III części rozmowy z naszym portalem prezes Mazur opowiada m. in. o pożyczce zaciągniętej na działalność klubu, stosunkach na linii Górnik - Allianz, a także zdradza z jakiego powodu wstydził się za Górnika w minionym sezonie.

III część rozmowy już w poniedziałek!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×