Marcin Ziach: Górnikowi naprawdę potrzebny był kredyt, by drużyna dokończyła zmagania na pierwszoligowym froncie?
Łukasz Mazur: Na zachodzie Europy prawie każdy klub bierze kredyt i to nie jest rzeczą nadzwyczajną. W Polsce również, ale nie wiedzieć czemu kluby robią z tego tajemnicę. W naszym przypadku, przy tym składzie i zarobkach piłkarzy przy grze w pierwszej lidze obciążenia budżetowe były nie do udźwignięcia. Żeby spokojnie zakończyć sezon pożyczka była nam niezbędna, ale myślę, że po awansie do ekstraklasy szybko uda nam się ją spłacić.
W opinii publicznej coraz częściej da się słyszeć głosy, że wbrew pozorom Górnik tak naprawdę jest klubem poważnie zadłużonym. Jak pan może się odnieść do tego typu pogłosek?
- Odpowiadając pytaniem na pytanie: a który klub w Polsce czy w Europie nie jest zadłużony? Górnik również jest klubem zadłużonym i to nie jest żadną wielką tajemnicą. Jak wiele podmiotów gospodarczych korzysta po prostu z finansowania zewnętrznego. Każdy klub, jako Sportowa Spółka Akcyjna musi publikować stan swoich finansów w monitorze B. W Sądzie Rejestrowym znajduje się sprawozdanie finansowe, w którym uwzględnione jest zadłużenie długo i krótkoterminowe. Nie da się ukryć, że mamy zadłużenie, ale co najważniejsze mamy konkretny plan jego spłaty. W tym roku przychody do klubu powinny być zdecydowanie wyższe niż w pierwszej lidze. Dojdą fundusze z Canal Plus, odrobinę droższe będą bilety, pozyskujemy nowych partnerów.
Jak wygląda plan Górnika na wyjście na prostą?
- Krótkoterminowo przede wszystkim opiera się na cięciu kosztów. Odeszło bądź odejdzie kilku zawodników mających bardzo wysokie kontrakty, cięcia dotknęły też zarządu i administracji klubu. Myślę, że idąc tą drogą możemy ze spokojem czekać aż wyjdziemy na prostą. Czy nastąpi to za pół roku, za rok czy dwa lata zależy w dużej mierze od czynników zewnętrznych. Plan jest taki, żeby w bliskiej perspektywie czasu Górnik był klubem, który przynosi zyski.
Zadłużenie, z jakim klub się boryka jest spuścizną po prezesach poprzedzających rok 2007, kiedy Allianz wszedł do klubu czy to zadłużenie z ostatnich trzech sezonów?
- Często znajdujemy jakieś trupy w szafie. Ostatnio pojawił się temat z bodajże sprzed 10 lat, dotyczący transferu Andrzeja Bledzewskiego. Czkawką potrafią odbić się także czasy rządów w Górniku pana Koźmińskiego czyli np. zobowiązania wobec Gwarka. Ja do tego nie chcę się odnosić, bo jeszcze ktoś poczuje się obrażony i rozpocznie się debata w mediach typu "to nie ja". Patrzymy przede wszystkim w przyszłość i nie chcemy grzebać w przeszłości. Mamy swoją opinię i na pewno nie będziemy dzielić prezesów na zasadzie "ten był zły, ten był dobry". Wszyscy wiedzą jak kiedyś w Górniku wyglądało i myślę, że tę sprawę kibice mogą sami ocenić.
Jak wyglądają relacje na linii Górnik - Allianz? Ostatnio pojawiły się głosy, że właściciel nie jest już tak skory do finansowania klubu jak wcześniej.
- Mamy z firmą Allianz umowę sponsoringową i ona przewiduje pewne kwoty pieniężne m.in. za reklamy na koszulkach czy stadionie. Jedyne co się zmieniło to, to że Allianz już nie biegnie na sygnał „Górnik w potrzebie”. Kiedyś było tak, że jechało się do Warszawy, mówiło szefom sponsora: "dajcie pieniądze na to", a Allianz dawał. Mamy pieniądze ze sponsoringu i to wystarcza żeby klub w bliskiej perspektywie czasu wyprowadzić na prostą. Z Allianz łączy nas "szorstka przyjaźń", ale to oczywiście tytułem żartu (śmiech). To samo kiedyś Miller powiedział o Kwaśniewskim. Allianz to nasz sponsor, który wpłacił pewną kwotę, kiedy Górnik był w kłopotach finansowych. Potem te kłopoty finansowe znów się pojawiły, ale tutaj zawinił wynik sportowy, jakim był spadek drużyny do pierwszej ligi. Teraz znów powoli wracamy na właściwe tory.
Istnieje większe lub mniejsze ryzyko, że jeśli te upragnione sukcesy sportowe nie przyjdą Allianz będzie chciał z Górnika odejść?
- Nic mi o tym nie wiadomo. Z szefami Allianz rozmawiamy zawsze o tym jak ma być w Górniku w dalszej przyszłości, więc tematu nie ma. Poza tym marketingowo nie wydaje mi się, że odejście z Górnika byłoby dla Allianz korzystnym rozwiązaniem. No, chyba, że akcje klubu miałby przejąć ktoś pięć razy większy (śmiech).
W Górniku trwają oczekiwania na sukces sportowy i na budowę nowego stadionu. Przy tym drugim sytuacja jest o tyle podbramkowa, że od realizacji projektu zależna jest licencja klubu na grę w ekstraklasie.
- Postęp prac nad budową nowego stadionu będzie pod stałym nadzorem Komisji ds. Licencji przy PZPN i z tego się cieszę. Nasz stadion jest, jaki jest. Jestem wdzięczny organom pożytku publicznego, jak Policja czy Straż Pożarna, że dopuszczają ten stadion do użytku. To świadczy o ich życzliwości wobec Górnika, bo gdyby się uparli nie musieli wcale udzielać zgody na użytkowanie tego obiektu. Widać, że wszyscy wokoło są nam bardzo przychylni. Fakt, że postęp prac nad realizacją projektu będzie stale monitorowany to dodatkowy system motywacji do tego żeby rzeczywiście coś się wokół tej sprawy działo. Jaki mamy stadion wszyscy wiemy i czekamy na nowy.
Prezydent miasta zapewnia, że znajdą się fundusze na realizację projektu, ale Rada Miasta nie patrzy na to tak optymistycznie.
- Nie wnikam w politykę miasta. W liście intencyjnym, który zawarł Allianz z władzami miasta Zabrze jest jasno powiedziane, że nowy stadion na bodajże minimum 28 tyś. miejsc powstanie. Mnie jako szefowi Górnika pozostaje wierzyć w zapewnienia, że ten stadion będzie. Jak nie będzie, to nie będziemy grać w ekstraklasie - to jest krótka piłka. Od przyszłego sezonu założenia są takie, że stadion jest albo w trakcie realizacji, albo trzeba posiadać obiekt mający minimum 10 tyś. miejsc pod dachem. Jeśli tego wymogu nie spełnimy to nie dostaniemy licencji na grę w ekstraklasie. Jest oczywiście taki moment przejściowy, że my jeszcze przez rok czy dwa pociągniemy na tym co mamy. Ale jeśli mamy się tak bawić, że na boisku będziemy grać dobry futbol i walczyć o dobrą pozycję tylko po to żeby potem nas karnie zdegradowano, to taka zabawa nie ma sensu.
Jeśli jednak spełni się czarny scenariusz, to kibice będą jeździć na Górnik Rybnik? A może Górnik Stadion Śląski Chorzów?
- Wie pan... Mamy w pobliżu inny stadion na 15 tysięcy kibiców, w trakcie realizacji, gdzie jest mnóstwo naszych kibiców. Ale tam prawdę powiedziawszy nie wiem czy będziemy grali...
Mówimy o Rybniku czy Rudzie Śląskiej?
- Mówimy o Gliwicach. Z tego, co ja wiem, to w tym mieście i w okolicach stadionu w przeważającej większości zamieszkują kibice Górnika. Na pewno wtedy czulibyśmy się jak w domu (śmiech).
Zawsze alternatywą pozostaje obiekt ŁTS-u Łabędy.
- Oczywiście mówimy to tytułem żartu. Poważnie rzecz biorąc musimy gdzieś grać. Wydaje mi się, że koszty wynajęcia Stadionu Śląskiego po remoncie będą tak kolosalne, że nie będzie się nam tam opłacało grać, choć oczywiście sprawdzimy również tę opcję. Można jeszcze pół żartem wziąć pod uwagę opcje, że będziemy grali w Krakowie, na stadionie Cracovii. Wydaje mi się jednak, że o ile za czasów mojego dzieciństwa byłaby to opcja zjadliwa, bo miała miejsce współpraca między klubami i kibicami, o tyle teraz byłoby z tym troszeczkę ciężej (śmiech). Ale to wszystko dywagacje, bo ja wierzę w to, że nowy stadion w Zabrzu powstanie.
Za trzy tygodnie początek rozgrywek ligowych. Jaki w pana oczach będzie to sezon dla Górnika Zabrze?
- O celach drużyny na przyszły sezon na pewno będziemy jeszcze rozmawiali. To jest sport i tutaj nie da się przewidzieć wyniku. Na takich zapowiedziach my przejechaliśmy się dwa lata temu, a w tym roku podobny los spotkał Hertę Berlin. Ostatnio w polskiej lidze bliski przykrej niespodzianki był też Śląsk Wrocław. Na pewno nie będę się bawił we wróżenie wyniku sportowego. Skupię się na finansach klubu, na rozwoju działu marketingu. Zależy nam na pozyskiwaniu większych przychodów. Może nam w tym pomóc powrót do sprzedaży piwa pod marką Górnika, choć to tylko mała część spodziewanych wpływów. Cięcie kosztów będzie już teraz trudniejsze, bo coraz mniej mamy, z czego ciąć. Będziemy chcieli troszeczkę okrzepnąć, bo przez cztery miesiące mojej pracy w Górniku wykonaliśmy kolosalną robotę, której efekty może nie zawsze są widoczne, ale bardzo pożyteczne.
Nowy sezon niesie za sobą spore wyzwanie sportowe.
- To na pewno też. Pojedziemy na stadiony w Poznaniu czy Warszawie. Kiedy my spadaliśmy z ekstraklasy tych obiektów jeszcze nie było, albo były w trakcie realizacji. Ten sezon będzie pierwszym od lat, kiedy w Polsce zaczną pokazywać się ładne stadiony. Może kretyńsko to zabrzmi, ale przed nami rok beniaminka. To nowe wyzwanie, któremu będziemy musieli pod wieloma względami sprostać.
Pompowania balona zatem przed tym sezonem nie będzie.
- Czy ja kiedykolwiek pompowałem balon? Nie i tak naprawdę nie chcę się w to bawić. Jeśli mam powiedzieć, jaki jest mój cel sportowy na ten sezon, odpowiem. Jest on prosty. Chciałbym się nie wstydzić za grę Górnika. Tylko tyle. Chciałbym widzieć takiego Górnika, jak drużynę, która walczyła przed kilkoma laty z Legią, kiedy Legia świętowała na naszym stadionie tytuł mistrza Polski.
To był fantastyczny mecz.
- Przegraliśmy, co prawda to spotkanie, ale tak naprawdę Legia strzeliła bramkę, a potem przez prawie całą drugą połowę Górnik nie schodził z połowy przeciwnika. Pamiętam, jakie cuda wyczyniał w bramce Legii Fabiański. Zaraz po tym meczu zgłosił się po niego Arsenal Londyn. To był mecz, w którym Górnik walczący o utrzymanie w ekstraklasie tę mistrzowską Legię niszczył. Biegający jak młodzian Jacek Wiśniewski, z trzydziestką na karku, to był wspaniały widok. Górnik ten mecz przegrał, ale po meczu byłem dumny, bo drużyna pokazała, że można przegrać z charakterem. Bywają wygrane wstydliwe i bywają tez wstydliwe porażki. Mam nadzieję, że tego już w wykonaniu Górnika nie będzie. Cieszę się też, że nie będę drżał przed meczami z GKP Gorzów. Nikt nam nie będzie mówił, że Flota to silna drużyna. Na litość boską, Flota to nie jest mocną drużyną. Za to my jesteśmy Górnikiem Zabrze.
Zobacz także:
Łatwo komuś dorobić gębę - I część rozmowy z Łukaszem Mazurem, prezesem Górnika Zabrze