Środowe męczarnie Lecha Poznań w rywalizacji z Interem Baku powtórzyły się w rywalizacji Ruchu z Vallettą. Chorzowianie, mimo że byli drużyną piłkarsko lepszą, nie potrafili pokonać teoretycznie słabszego rywala, a w końcówce cudem uniknęli kompromitacji.
A zaczęło się obiecująco. Już pierwsza akcja Niebieskich powinna zakończyć się golem. Jednak chorzowianie tak długo zwlekali w polu karnym Valletty ze strzałem, że w końcu jeden z piłkarzy Ruchu został złapany na spalonym. Groźniej było w 5 minucie, gdy po dograniu z prawej strony Wojciecha Grzyba do piłki doszedł Artur Sobiech. Napastnik gospodarzy miał jednak mało miejsca i Andrew Hogg odważnym wyjściem na szósty metr zdołał powstrzymać kadrowicza.
Chorzowianie posiadali wyraźną przewagę przez większą część pierwszej połowy, ale brakowało im zdecydowania w momencie, gdy zbliżali się w okolice bramki gości. Akcje Niebieskich kończyły się przed polem karnym, albo też podopieczni Waldemara Fornalika strzelali z dystansu. Brylował w tym kapitan Ruchu Michał Pulkowski, który przed przerwą na bramkę Maltańczyków strzelał cztery razy. Jednak wszystkie próby były niecelne lub też spokojnie piłkę łapał Hogg.
Groźniej było za to po uderzeniach z rzutów wolnych Macieja Sadloka, którego próbę z 20 metrów w 26 minucie sparował golkiper i po chwili, Gabora Straki z narożnika pola karnego. Ten strzał końcami palców za bramkę przeniósł reprezentant Malty.
Przyjezdni w pierwszej odsłonie nie stworzyli sobie żadnej okazji. Za takową na pewno nie można uznać strzału Denniego Dos Santosa, który w 18 minucie trafił w mur.
Po przerwie Maltańczycy zagrali odważniej. Zawodnicy Valletty częściej niż w pierwszej odsłonie przedostawali się pod bramkę Matko Perdijicia, ale defensorzy Niebieskich radzili sobie z napastnikami gości.
Ruch starając się wykorzystać bardziej otwartą grę Valletty miał więcej miejsca do ataku, ale nie potrafił stworzyć sobie klarownych sytuacji bramkowych. Podobnie jak przed przerwą Niebiescy zbliżali się pod bramkę Hogga, ale albo strzelali niecelnie, albo też tak długo podawali piłkę, że defensorzy z Malty wybijali im ją. Jedynymi godnymi odnotowania sytuacjami był słaby strzał z pola karnego Sebastiana Olszara w 51 minucie oraz uderzenie z ostrego kąta ponad bramką Wojciecha Grzyba (54 min).
Goście w drugiej odsłonie po raz pierwszy zagrozili Ruchowi w 67 minucie. Strzał Gilberta Agiusa z ponad 40 metrów z rzutu wolnego za bramkę odbił zastępujący między słupkami Krzysztofa Pilarza Perdijić.
Im bliżej było końca gry, tym desperacja przyjezdnych do zmiany wyniku była większa. W doliczonym czasie gry piłkarze z Malty stworzyli sobie dwie wyśmienite okazje do zdobycia bramki, która w ostatecznym rozrachunku dałaby im awans. W 94 minucie strzał rozpaczy Agiusa z ponad trzydziestu metrów końcami palców na róg sparował Perdijić. Po interwencji golkiper Niebieskich długo leżał na murawie. -Złapał mnie skurcz - zdradził po meczu. Po kornerze jeden z napastników wicemistrza Malty strzelał na bramkę Niebieskich z czterech metrów, ale Chorwat w barwach zespołu z Cichej instynktownie wybił futbolówkę na kolejny korner, po którym zagrożenia pod bramką chorzowian już nie było.
Końcowy gwizdek sędziego ponad dziewięciotysięczna widownia przyjęła z wielką ulgą. Taka gra w dwumeczu z kolejnym pucharowym rywalem - Austrią Wiedeń na pewno nie wystarczy do awansu. Zdaniem trenera Niebieskich Waldemara Fornalika forma z każdym tygodniem ma zwyżkować. Dodajmy, że w dalszym ciągu nie jest pewne, czy mecz z piłkarzami Austrii (29 lipca, godz. 18:30) odbędzie się w Sosnowcu.
Ruch Chorzów - Valletta FC 0:0
Składy:
Ruch Chorzów: Perdijić - Nykiel, Grodzicki, Sadlok, Jakubowski - Grzyb, Straka, Pulkowski, Janoszka (78' Bronowicki) - Sobiech (89' Malinowski), Olszar (59' Piech).
Valletta FC: Hogg - Borg, Ramon Dos Santos (71' Bezzina), Caruana - Briffa, Agius, Pace, Sammut (64' Falzon), Temille (80' Zammit), Denni Dos Santos - Scerri.
Żółte kartki: Straka (Ruch) oraz Denni Dos Santos (Valletta).
Sędzia: Andrea De Marco (Włochy).
Widzów: 9000.