Według Bońka zapis wideo w zwolnionym tempie z bliższych planów, po włosku moviola, jest fałszem. - Technologia to jest wspaniała rzecz, ale na boisku daje nam inny obraz od tego, co widzimy na bieżąco - mówi w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport". - Dajmy dwóm osobom oglądać ten sam mecz, ale jedna niech ma dostęp do powtórek, a druga nie. Potem niech opowiadają o meczu. Będą to dwa zupełnie różne mecze.
- My Włosi, za jednego z których się uważam, nie jesteśmy obiektywni - mówi. - Kibicami są wszyscy, nawet dziennikarze. Dyskutowaliśmy o golu-nie golu Lamparda dłużej niż Anglicy. Jak to jest możliwe? Sposobem Bońka na ograniczenie liczby błędów sędziowskich ( - Bo nie można ich całkowicie wyeliminować) jest dodanie dwóch arbitrów, którzy oprócz kontroli bramek mieliby możliwość wchodzenia na boisko.
Włosi eksperymentowali z dwoma sędziami podczas rozgrywek Coppa Italia w sezonie 2005/6. - Pomysł im samym się nie podobał, może dlatego, że nie chcieli dzielić się odpowiedzialnością. Ale czemu nie spróbować tego teraz? - pyta Boniek. Bydgoszczanin mówi, że wiele sytuacji zostało źle zinterpretowanych, bo sędzia znajdował się za daleko od akcji: - Z dwoma arbitrami drużyna Juve nie wygrałaby Pucharu Mistrzów z Liverpoolem, bo faul na mnie, po którym był rzut karny, miał miejsce poza polem karnym.