Po meczu biało-czerwonych z Kamerunek ciężko kogoś wyróżnić – oczywiście jeżeli chodzi o naszą reprezentację. Tradycyjnie już na pewno jednym z jaśniejszych punktów był Jakub Błaszczykowski. - Piłka nożna jest sportem zespołowy i tu nie ma jakiegokolwiek sensu wyróżniania któregokolwiek z zawodników. Uważam, że przeciwnik też nie był jakoś bardzo wymagający. Ciężko doszukiwać się tutaj jakiś pozytywów - powiedział były piłkarz Wisły Kraków.
Reprezentacja ostatnio gra źle i nie da się tego ukryć. - Gdybyśmy sami wiedzieli dlaczego reprezentacja gra źle to myślę, że w pewnym sensie moglibyśmy też jakoś zareagować. Biorąc pod uwagę fakt, że zaczynamy dopiero budować tą naszą nową młodą reprezentację to nie do końca to wszystko układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Z czasów trenera Leo Beenhakkera zostało praktycznie trzech zawodników. Reszta młodych piłkarzy grała sporadycznie bądź nie grali - mówił Błaszczykowski.
- Wierzę, że musimy zebrać takie frycowe, żeby później móc wyciągnąć z tego wnioski i zacząć lepiej grać. Chociaż biorąc pod uwagę, że tam były fragmenty ciekawej gry, to tak ciężko tu szukać optymizmu. Bodajże w czwartym meczu nie strzelamy bramki mimo że mamy te sytuacje, w których powinniśmy te bramki strzelić. Brakuje troszeczkę zimnej krwi... - kontynuował.
Franciszek Smuda mówi, ze buduje nową reprezentację. Czasu pozostaje jednak już coraz mniej. - To nie jest takie proste i w przeciągu dwóch, trzech meczów nie da się, nie da się od razu nawet po jednym dobrym meczu powiedzieć, że ta drużyna potrafi zagrać naprawdę dobry mecz z każdym i zagrać o dobry wynik. Mimo tych naszych dwóch dobrych meczów z Finlandią i Serbią zostaliśmy troszeczkę sprowadzeni na ziemię, dostaliśmy taki kubeł zimnej wody. Tak jak powiedziałem – myślę, że to jest takie nasze frycowe za które musimy zapłacić, a być może w przyszłości będziemy z tego zbierać efekty. Życzyłbym sobie tego, bo nie widzę innego wyjścia - stwierdził piłkarz Borussii Dortmund.
W środowym spotkaniu reprezentacja Polski miała swoje momenty. Biało-czerwoni lepiej zaczęli grać na przykład po stracie pierwszego gola. - Po straconej bramce zaczęliśmy lepiej grać. Tak, jakbyśmy nabrali większej ochoty, Myślę, że to jest nie tędy droga, bo powinniśmy wcześniej na takie rzeczy reagować. Żeby nie tracić bramki, a starać się zacząć dobrze - zauważa Błaszczykowski.
Do mistrzostw Europy, które odbędą się w naszym kraju i na Ukrainie pozostały dwa lata. Wyniki nie napawają optymizmem. - Biorąc pod uwagę przeciwnika to na pewno nie napawa optymizmem, ani jakimiś powodami do dumy, że przegraliśmy 0:3. Zawsze jest ta nadzieja, zawsze zaczynasz mecz od 0:0 i zawsze chcesz ten mecz wygrać. Oczywiście nie zawsze to wychodzi tak, jakbyś sobie tego życzył. Tak też było w środę. Nam nic innego nie pozostaje jak trenować, starać się zmniejszyć ten dystans do zawodników, którzy na obecną chwilę są od nas lepsi. Jedyny plus tego wszystkiego jest taki, że mamy dopiero za dwa lata mistrzostwa Europy i możemy się do nich przygotowywać. Czas biegnie szybko. Przekonujemy się z każdym następnym meczem reprezentacji. Zanim się obejrzymy to już będą te mistrzostwa Europy i lepiej żebyśmy się obudzili - zakończył Jakub Błaszczykowski.