Waldemar Sobota: Nie chciałem niczego udowadniać Cracovii

Po obiecującym debiucie w barwach Śląska Wrocław przeciwko Jagiellonii Białystok, w kolejnym spotkaniu z Cracovią Waldemar Sobota potwierdził, że nie bez przyczyny był ostatnio najbardziej rozchwytywanym graczem z zaplecza ekstraklasy.

W minionym sezonie 23-latek robił furorę na boiskach I ligi w barwach MKS-u Kluczbork, zapewniając swoimi 11 bramkami ligowy byt beniaminkowi. W ostatnich miesiącach wiele klubów z ekstraklasy biło się o jego usługi. Ten w końcu wybrał czteroletni kontrakt w klubie z Wrocławia, ale jeszcze w przerwie zimowej był bardzo blisko przenosin do... Cracovii.

- Było duże zainteresowanie ze strony Cracovii w zimowym okienku transferowym. Postanowiłem jednak zostać w Kluczborku do końca sezonu. Chciałem zmienić otoczeniu dopiero latem. Nie żałuję tego, że trafiłem do Śląska, gdzie powstaje solidny zespół - tłumaczy Sobota i dodaje, że w piątek nie miał podwójnej motywacji na mecz z Pasami: - Nie chciałem nikomu niczego udowadniać. Poza tym latem starały się o mnie trzy drużyny, w tym Śląsk, ale Cracovii już w tym gronie nie było.

Co dynamiczny podopieczny Ryszarda Tarasiewicza może powiedzieć o starcie sezonu w wykonaniu Śląska? - Byłbym bardziej zadowolony, gdybyśmy zdobyli w tym dwumeczu 6 punktów. Na 4 "oczka" też jednak nie możemy narzekać.

W piątek Sobota zanotował pierwszą asystę na boiskach ekstraklasy. W 34. minucie gry wyłożył piłkę, jak na tacy Cristianowi Diazowi, a ten tylko dopełnił formalności: - Z takimi napastnikami jak Sotirović i Diaz o asysty nie będzie trudno. Z Cracovią i Vuk, i Cristian pokazali, że potrafią wykończyć akcję. W Kluczborku jednak sam też grałem, jako napastnik i gdybym coś ustrzelił, nie byłbym zły.

Źródło artykułu: