Dobiegała końca czwarta minuta doliczonego czasu gry drugiej połowy, kiedy bramkarz Pasów, Marcin Cabaj złapał piłkę przy linii końcowej boiska. Po chwili znalazł się z nią przy linii pola karnego i chciał wznowić grę. Nie pozwolił mu na to jednak sędzia Stefański, który wyliczył, że Cabaj trzymał piłkę w dłoniach przez 10 sekund i podyktował rzut wolny pośredni z linii "16", który na zwycięskiego gola zamienił Iwański.
- Mamy minutę do końca, mamy piłkę, mamy remis 1:1, Legia cofa się na swoją połowę bronić wyniku. Możemy się licytować ile czasu Marcin miał piłkę w rękach. Ja powiem, że 6 sekund. Dlaczego wcześniej ani razu nie podszedł do niego, tylko dopiero w 93. minucie, kiedy wiemy, że jak trwoga, to do Macieja Iwańskiego do rzutu wolnego - grzmiał na konferencji Rafał Ulatowski. - Można było zremisować, bo zasłużyliśmy na remis. Nie wygraliśmy z własnej winy, ale przegraliśmy w skandaliczny sposób. Niech sędzia jedzie z nami do Krakowa, i niech posłucha, co mają do powiedzenia piłkarze, trenerzy i kibice. Jakby kibice dowiedzieli się, że jedzie do Krakowa, to wiecie co by było? Wisiałby na wieży mariackiej. Czy pamiętacie w historii polskiej ligi, żeby sędzia podyktował rzut wolny za to, że bramkarz trzyma piłkę w rękach? Nikt nie widział i nikt nie zobaczy! W historii futbolu to się nie zdarzy, bo sędziowie będą mieć w porach, żeby czegoś takiego nie podyktować! - puentuje opiekun Cracovii.
Zapytany o tą sytuację trener Legii, Maciej Skorża, odparł: - Zdarzają się takie sytuacje, ale nie potrafię sobie przypomnieć teraz, czy spotkało mnie coś takiego.