W styczniu 2010 roku na skutek sporej rywalizacji o miejsce w bramce Piasta, Jakub Szmatuła został oddany na wypożyczenie do Górnika Zabrze. Przed sezonem wrócił do Gliwic. Rozgrywki rozpoczął jako numer dwa, ale z powodu kontuzji Krzysztofa Kozika wskoczył do pierwszego składu niebiesko-czerwonych i radzi sobie znakomicie. W sześciu meczach, puścił trzy bramki, ale żadnej nie można zapisać na jego konto. Czy Szmatuła nie obawia się, że po powrocie do zdrowia kapitana drużyny ponownie zasiądzie na ławce rezerwowych? - Rywalizacja między nami jest czysta. Ostatnie mecze pokazały, że nieźle się prezentuję, więc trenerzy mogą mieć pewien problem. Ja robię swoje. Zobaczymy, co postanowi sztab szkoleniowy - mówił jakiś czas temu ten doświadczony golkiper.
W ostatnim meczu Szmatuła obronił rzut karny, dając swojej drużynie cenny punkt na trudnym terenie w Nowym Sączu. - To było dla mnie ciężkie spotkanie. Nie miałem zbyt wielu okazji do interwencji, ale w kilku sytuacjach trzeba się było wykazać. Byłem mocno skoncentrowany od początku do końca meczu i to się opłaciło. Ten rzut karny był zdecydowanie najtrudniejszym momentem. Strzał był niełatwy do obrony, ale udało mi się odbić piłkę i z tego się cieszę - wyjaśnił 29-latek.
Jakub Szmatuła do tej pory wystąpił w sześciu meczach ligowych. W czterech z nich zachował czyste konto. Sposobu na jego pokonanie nie znaleźli napastnicy: KSZO Ostrowiec, Floty Świnoujście, Pogoni Szczecin i Sandecji Nowy Sącz.