- Nikt inny nie został przyłapany. Ja też czytam dziś, że więcej piłkarzy imprezowało. Wielu z nich jednak już wcześniej wyjechało z powrotem do swoich klubów. Inni byli na tyle inteligentni, że nie łazili po korytarzach. To Peszko i Iwański wpadli na Jacka Zielińskiego i Konrada Paśniewskiego. Z tego co wiem, byli też tacy, którzy po prostu siedzieli w tym pokoju i rozmawiali, patrzyli... - mówi w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Franciszek Smuda, selekcjoner reprezentacji biało-czerwonych.
Jednak za nim sprawa wyszła na jaw minęło dwa tygodnie. Dlaczego dopiero teraz Smuda o niej oficjalnie powiedział? - Kibice, którzy patrzą na reprezentację, i tak nie mają zbyt wielu powodów do radości. Wyobraża pan sobie, co by się działo, gdybyśmy poszli z tą sprawa do mediów dzień po porażce z Australią? Zresztą w pierwszym odruchu tak chciałem zrobić, wiadomo jaki jestem: nerwus i choleryk, ale zdecydowałem, że do całej sprawy trzeba podejść na spokojnie, nie impulsywnie - dodał.
Cały wywiad w Przeglądzie Sportowym.