Norbert Witkowski: Ktoś popełnił błąd i... to nie ja

Arka Gdynia przegrała w sobotnim spotkaniu 7. kolejki ekstraklasy z Cracovią 0:2. Mecz na samym początku fatalnie ułożył się dla gdynian - w 3. minucie gry po dośrodkowaniu Mateusza Klicha z rzutu wolnego Norbert Witkowski wrzucił sobie piłkę do własnej bramki.

Kapitan Arki w polu bramkowym był bezpardonowo zaatakowany przez Piotra Polczaka, ale sędzia Adam Lyczmański nie odgwizdał przewinienia. Zapytany o to, czy ta niefortunna interwencja miała decydujący wpływ na losy meczu, Witkowski skierował uwagę w stronę sędziego głównego. - Niefortunna, ale dla kogo? Myślę, że wszyscy dobrze widzieli, jak wyglądała sytuacja... Nie chciałbym podważać decyzji - każdy wie, kto zawinił w tej sytuacji. Nie chcę komentować wiele, ale według mnie faul był - tłumaczy i dodaje: - Myślę, że gdybym nie był faulowany, to piłka nie wpadłaby do bramki.

Witkowskiemu wtóruje Tadas Labukas: - Jestem trochę zły na sędziów. Przy pierwszej bramce był przecież faul na naszym bramkarzu. Uważam, że faul był ewidentny. Przy drugiej bramce Matusiak zagrał ręką? Nie mogę być jednak wściekły, bo Cracovia miała wiele sytuacji.

- Szybki gol Cracovii miał na pewno wpływ na to, jak się mecz potoczył. My też im pozwoliliśmy w kolejnych minutach na bardzo wiele. Bramki jednak traci się w różnych minutach i trzeba pokazać, że nawet tak zaczęty mecz da się wygrać - bije się w pierś Witkowski. Bramkarz Arki przyznał, że atmosfera z okazji otwarcia nowego stadionu Pasów przy ul. Kałuży 1 była gorąca, ale to miało wpływu na postawę gdynian: - Takich inauguracji teraz będzie więcej, bo to okres, w którym w Polsce powstają wspaniałe stadiony. Myślę, że nas to nie zdeprymowało.

Komentarze (0)