"Kto strzelił tego gola?!" - śladem premierowego trafienia przy Kałuży 1

Kto z kibiców piłki nożnej nie zna kultowej wręcz frazy wykrzyczanej do mikrofonu przez Tomasza Zimocha 21 sierpnia 1996 roku w czasie rewanżowego spotkania eliminacji Ligi Mistrzów między Broendby Kopenhaga a Widzewem Łódź?

"Jeeest! Sławomir Majak niesamowicie się zachował! Kto strzelił tego gola?! Nawet nie wiem! Wojtala albo Dembiński?!" - komentował dziennikarz Polskiego Radia. Dziś już wiemy, że bramkę dającą Widzewowi awans fazy grupowej Ligi Mistrzów zdobył strzałem głową po dograniu Sławomira Majaka Paweł Wojtala.

Teraz podobny dylemat, co wówczas nieoceniony redaktor Zimoch mają statystycy i historycy Cracovii. Otóż w sobotnim spotkaniu 7. kolejki ekstraklasy Cracovia podejmowała przy Kałuży 1 Arkę Gdynia i był to pierwszy mecz rozgrywany na nowym stadionie Pasów. W 3. minucie gry zdarzyła się sytuacja, która znakomicie wpisuje się w pokrętne losy najstarszego klubu w Polsce. Mateusz Klich dośrodkował z rzutu wolnego w pole bramkowe Arki. Tam Piotr Polczak zaatakował bramkarza gdynian, Norberta Witkowskiego i piłka po chwili ku uciesze 14 tysięcy widzów znalazła się w siatce Arki. Zdobycie gola świętował Polczak i jego nazwisko, jako historycznego strzelca wyczytał spiker na stadionie.

Telewizyjne powtórki pokazały jednak, że to sam Witkowski - być może faulowany przez Polczaka - trącił piłkę w ten sposób, że wpadła za linię bramkową. Część mediów premierową bramkę przy Kałuży 1 zaliczyła, więc Witkowskiemu. To jednak nie koniec interpretacji, bowiem kolejni dziennikarze gola zapisują na konto dośrodkowującego Klicha, który posłał piłkę w światło bramki Arki.

Co mają do powiedzenia sami bohaterowie tej akcji? - Myślę, że gdybym nie był faulowany, to piłka nie wpadłaby do bramki - stawia sprawę jasno Witkowski. Polczak mu odpowiada: - Nie jesteśmy w Anglii, ale są takie sytuacje, w których uznaje się takie bramki. Myślę, że było ok. Czy mi zapisać tą bramkę? To już nie do mnie pytanie. Kontakt z piłką był na pewno. Myślę, że przeszła po mojej głowie i jego rękach. - Ktoś mi powiedział, że ja strzeliłem. Jeśli tak jest, to bardzo się cieszę, ale trzeba poczekać na oficjalną decyzję - przytomnie komentował z kolei Klich.

Źródło artykułu: