Warta zapłaciła za szkolne błędy i nieskuteczność

Po pierwszej połowie niedzielnego meczu z Piastem Gliwice piłkarze Warty Poznań mogli nawet prowadzić. Dwukrotnie zmarnowali jednak stuprocentowe okazje do zdobycia bramek. O tym, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, goście przekonali się po zmianie stron. Wtedy to gliwiczanie bezlitośnie obnażyli ich mankamenty.

Paweł Iwanicki długo będzie rozpamiętywał starcie w Gliwicach. Najpierw w świetnej sytuacji trafił w słupek, a tuż przed przerwą nie potrafił skierować piłki do niemal pustej bramki. - Te okazje będą mi się śniły po nocach - powiedział po meczu rozczarowany zawodnik ekipy z Poznania.

W pierwszej odsłonie spotkania przy Okrzei Warta walczyła z Piastem jak równy z równym. Opiekun gości, Marek Czerniawski uważa, że wysoka porażka krzywdzi jego podopiecznych. - Nie zasłużyliśmy na taki wymiar kary. Piast wygrał, bo był skuteczny i zagrał mądrze. My z kolei popełniliśmy sporo głupich błędów i rywal bezlitośnie to wykorzystał - mówił na konferencji.

Zerowa skuteczność pod bramką rywala, a przede wszystkim fatalne błędy doprowadziły do tego, że Warta wracała do Poznania z bagażem czterech goli. - Dwie pierwsze bramki praktycznie strzeliliśmy sobie sami. Takie coś po prostu nie przystoi - denerwował się po końcowym gwizdku sędziego Piotr Reiss.

Warta spróbuje odreagować tę porażkę już w najbliższy weekend, kiedy to zmierzy się w Nowym Sączu z tamtejszą Sandecją.

Komentarze (0)