Marcin Kikut: Takie mecze są kwintesencją piłki

W meczu z Red Bull Salzburg cała drużyna Lecha Poznań zagrała bardzo dobrze. Dla Marcina Kikuta był to już kolejny w tym sezonie udany mecz. "Kiki" imponuje wysoką i równą formą, choć raz wystawiany jest w obronie, a raz w pomocy. Nie sprawia mu to jednak żadnego problemu.

Przed sezonem wydawało się, że Marcin Kikut będzie w Lechu tylko rezerwowym. Do składu wskoczył przez kontuzje kolegów, ale w pełni wykorzystał swoją szansę i nawet po ich powrocie trener Jacek Zieliński korzysta z usług "Kikiego". - Trener mi ufa, a to pozwala utrzymać dobrą dyspozycję. Każdy mecz w wyjściowym składzie jest pozytywnym kopniakiem, a grając co trzy dni można budować wysoką formę - opowiada Kikut.

27-letni zawodnik w ostatnich miesiącach najczęściej występował na prawej obronie, ale ostatnio wrócił do pomocy, która była jego nominalną pozycją. Gdzie gra mu się najlepiej? - Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Najważniejsze, żeby trener wystawiał mnie w podstawowej jedenastce - mówi lechita.

W meczu z Salzburgiem Kikut miał okazję wystąpić na obu pozycjach, a wiele wskazuje na to, że od następnego meczu znów wróci do defensywy, ponieważ kontuzji doznał Grzegorz Wojtkowiak. Kolejorz w starciu z Austriakami zaprezentował się dobrze, choć w pierwszej połowie nie mógł zagrozić ich bramce. O wiele lepiej było po przerwie. - W drugiej połowie wykorzystaliśmy swoje okazje i cieszymy się bardzo ze zwycięstwa, bo atmosfera była fantastyczna. Na mecz przyszło ponad 40 tysięcy kibiców i nie wypadało zagrać słabo i nie wygrać spotkania. Były momenty fajnej gry ofensywnej. Przede wszystkim zagraliśmy konsekwentnie i prawie w stu procentach wykonaliśmy założenia, co przyniosło efekt w postaci zwycięstwa - cieszy się Kikut.

Lechita liczy, że ten mecz rozegrany na nowym stadionie pozwoli Kolejorzowi realnie powalczyć o awans z grupy śmierci. - Mamy nadzieję, że to będzie punkt zwrotny. W grupie jesteśmy w klarownej sytuacji. Takie mecze na pewno budują i są kwintesencją piłki - zakończył "Kiki".

Komentarze (0)