Piłkarze Wisły Kraków bezbramkowo zremisowali na własnym stadionie ze Śląskiem Wrocław. Wiślacy szturm na bramkę WKS-u przypuścili w pierwszych dwudziestu minutach. Później pojedynek zrobił się bardziej wyrównany. - Wszyscy liczyli na to, że w końcu zapunktujemy na własnym stadionie i go w końcu godnie przywitamy. W pierwszych dwudziestu minutach mogliśmy już przesądzić o wyniku, bo ostro przycisnęliśmy Śląsk. Gdyby coś wpadło na pewno mecz ułożyłby się inaczej. Później Śląsk, po tych dwudziestu minutach, praktycznie skupił się tylko na defensywie. Dlatego było trudno, bo oni skupili się na tym, by tylko rozbijać nasze akcje ofensywne. Wiadomo, że tak im gra się łatwiej, a wtedy naszym zawodnikom ofensywnym, napastnikom jest dużo trudniej coś z przodu skonstruować. Chodzi o to, żeby strzelać bramki, a my tego nie zrobiliśmy - podsumował to spotkanie Mateusz Kowalski, obrońca Wisły Kraków.
Zdecydowanym faworytem tego pojedynku byli zawodnicy Białej Gwiazdy. Wrocławianie przed meczem w Krakowie notowali passę pięciu porażek z rzędu. - Śląsk na pewno nie jest drużyną w tym momencie na fali. Większość spotkań ten zespół przegrał. Dla nich to jest dobry wynik. My z tego remisu nie jesteśmy zadowoleni - stwierdził Kowalski.
Zawodnicy prowadzi przez trenera Roberta Maaskanta nie zdołali strzelić bramki. - Ciężko się grało z przodu chłopakom, bo tak jak mówiłem Śląsk tylko skupiał się na rozbijaniu ataków, przeszkadzaniu. Trener chce nam nakreślić inny styl gry, który do tej pory prezentowaliśmy. Ten, który trenujemy na treningach. Każdy z nas rozumie o co w tym chodzi tylko na razie to nie wychodzi w pełni - zakończył Kowalski.