Bartosz Zimkowski: Remis z Cracovią to nie jest szczyt marzeń Zagłębia.
Wojciech Kędziora: Trzeba przyznać, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była dobra. Potrafiliśmy sobie stworzyć jakieś sytuacje, kilka ich było. Byliśmy skoncentrowani, graliśmy agresywnie i w sumie nieźle to wyglądało. W drugiej było inaczej. Mieliśmy mały przestój. Ogólnie możemy być zadowoleni z tego meczu mimo że nie wygraliśmy go. Oczywiście mieliśmy taki zamiar, lecz niestety nie udało się.
Remis to porażka z waszej strony?
- Na pewno nas nie cieszy. Zawsze można dopisać ten punkcik do naszego dorobku. Wiadomo, iż u siebie chcemy wygrywać wszystkie mecze. Nie udało się. Za dwa tygodnie zagramy w Poznaniu z Lechem. Nie pojedziemy tam wystraszeni, będziemy walczyć i damy z siebie wszystko.
Czyli porażka nie wchodzi w rachubę?
- Dokładnie tak. Gramy w każdym meczu o trzy punkty. Nie poddamy się i nie położymy się przed Lechem. Zobaczymy jaki będzie wynik.
Może Lech wam trochę odpuści? W lidze gra słabo, a na horyzoncie Liga Europejska.
- Muszą być skoncentrowani i dla nich ważne są mecze nie tylko w ekstraklasie, ale tak jak pan mówił - w Lidze Europejskiej. Może znajdziemy w tym swoją szansą. Do tego meczu jednak jeszcze dwa tygodnie i w Poznaniu się wszystko rozstrzygnie.
Wracając jeszcze do meczu z Cracovią. Marek Bajor za wiele czasu nie dał panu pograć.
- O to proszę pytać trenera. Może tak wynikało z przebiegu meczu? Nie wiem, tak wyszło. Muszę czekać na swoją szansę i grać dalej.
Trener Bajor powiedział na konferencji prasowej, że nie jest zadowolony z pana dyspozycji. Jak pan odbiera takie słowa trenera?
- To są słowa trenera i nic na to nie poradzę.
Nie bolą one pana?
- Nie. Co mam powiedzieć? Trzeba trenera zapytać o opinię.
A jak wygląda pan na treningach?
- Wszystko jest w porządku. Jestem zdrowy, nic mi nie dolega i walczę o swoją pozycję.
Jakaś piłka zatrzepocze czasami w siatce?
- Jest nieźle. Formę weryfikują jednak mecze. Muszę po prostu czekać na swoją szansę. W piątek zagramy sparingowe spotkanie z Polonią Bytom. Będzie okazja przekonać trenera, aby to na mnie stawiał.
Nie lepiej byłoby panu grać w roli wysuniętego napastnika, bo w systemie Bajora często musi pan schodzić na bok boiska.
- Gramy po prostu trójką z przodu i w zależności od sytuacji na boisku, to mogę być z lewej, prawej lub na środku. Czuję się tym systemie dobrze, ale najważniejsze jest, żeby grać. Ja na tą okazję czekam.
Osiem punktów Zagłębia w ośmiu kolejkach to rozczarowujący wynik.
- Dokładnie. Chcieliśmy mieć tych punktów trochę więcej, jednak nam nie wyszło. Jest jeszcze dużo meczów i w każdym kolejnym będziemy starali się ten dorobek poprawić. Każde zwycięstwo przybliżyłoby nas do lepszej dyspozycji, lepszej gry, a wtedy patrzylibyśmy na tą górną część tabeli, a nie na dolną.
W klubie jest presja po słabym początku?
- Może aż tak jej nie czuć. Wiosnę poprzedniego sezonu mieliśmy bardzo dobrą i gdzieś te apetyty obudziliśmy. Wiem, że stać nas na powtórzenie tego. Czekamy aż ta dyspozycja wróci.
To, co trzeba poprawić w waszej grze?
- Przede wszystkim musimy wygrywać. Ta gra wcale tak źle nie wygląda. Brakuje nam po prostu szczęścia. Jakbyśmy zwyciężyli, to złapalibyśmy wiatr w żagle i po prostu nie patrzylibyśmy za siebie, a przed siebie.
Potrzebujecie po prostu takiego zwycięstwa z mocnym rywalem, jak choćby Lechem?
- Myślę, że tak. Chociaż z drugiej strony przegraliśmy z Widzewem w Pucharze Polski, później z w Białymstoku z Jagiellonią. Teraz nie wygraliśmy z Cracovią, ale nie ma jakiegoś doła. Nie załamujemy się i gramy swoje. Wierzymy w swoje umiejętności. Potrafimy grać lepiej.
Nie rozpamiętujecie porażek?
- Dokładnie. Nie ma co patrzeć za siebie.