Dwa lata na czerwono w tabeli mi wystarczą - rozmowa z Arkadiuszem Baranem, pomocnikiem Termaliki Bruk-Betu Nieciecza

Termalica Bruk-Bet Nieciecza po raz kolejny zagrała dobre spotkanie i po raz kolejny zeszła z boiska pokonana. Zawodnicy beniaminka I ligi nie potrafią już zdiagnozować tego, dlaczego nadal tak się dzieje. - Gdybym znał na to receptę, to byśmy już żadnego meczu nie przegrali - mówi Arkadiusz Baran w rozmowie z naszym portalem.

Marcin Foltyn: Znowu dobra gra i znowu minimalna porażka. Co się dzieje z zespołem Termaliki?

Arkadiusz Baran: Nie możemy przeboleć tego, że tak nam nie idzie. Nie wiemy już co mamy zrobić. Staramy się mobilizować w szatni. Mówimy sobie dość tych gadek, weźmy pokażmy siłę na boisku. Chcieliśmy dziś przed własną publicznością osiągnąć korzystny wynik. Nie interesował nas nawet remis. Chcieliśmy to spotkanie za wszelką cenę wygrać. My ten mecz sami przegraliśmy w dwie minuty...

W dwadzieścia sekund nawet...

- Dokładnie. W niecałą minutę ten mecz przegraliśmy.

Przy trzecim trafieniu dla rywali dopadła was dekoncentracja czy to jednak doświadczenie Marcina Mięciela o tym zdecydowało?

- Myślę, że Marcin znalazł się po prostu tam, gdzie każdy napastnik by się znalazł i kopnął na bramkę po prostu. Na pewno nie mierzył, uderzył z całej siły i piłka ugrzęzła w siatce. To było po naszych błędach indywidualnych i my musimy się z nich rozliczać bezpośrednio. My już nie możemy popełniać błędów jako zespół, bo na wiosnę będzie nam niezwykle ciężko.

Ale dlaczego te błędy powtarzają praktycznie co mecz?

- Gdybym znał na to receptę, to byśmy już żadnego meczu nie przegrali. Trener musi coś zrobić, żeby te błędy wyeliminować a jak to zrobi to już jest w jego kwestii.

W drugiej połowie była szansa na korzystny wynik bo graliście z przewagą jednego zawodnika.

- Dokładnie, ŁKS nie pokazał do tej pory wielkiej piłki a ma już tyle punktów. My natomiast zawsze przegrywamy jakoś te mecze jedną bramką i to nas boli. Tych meczy do przerwy zimowej zostało już niewiele a jeśli punktów będziemy mieć za mało to wiosna będzie ciężka. Z doświadczenia wiem, że wiosną jest jeszcze ciężej zespołom walczącym o utrzymanie a my w tej chwili do takich się zaliczamy.

Dostrzega Pan jakieś fragmenty optymizmu w waszej grze?

- W tej chwili ciężko mi jest takie znaleźć. Tym bardziej po meczu, kiedy tracimy trzy bramki u siebie. Naszym problemem jest to, że dwie bramki straciliśmy po stałych fragmentach gry. To kolejne gole stracone w ten sposób w tym sezonie. Na tą chwilę tego optymizmu u mnie nie ma.

Jak Pan ocenia swoją i kolegów postawę na boisku?

Muszę przemyśleć swoją grę i to samo muszą zrobić koledzy. Każdy musi sobie wszystko poukładać w głowie. Niech każdy z nas wyeliminuje choć po dwa błędy i od razu piłka będzie częściej przy nas i tych sytuacji będziemy stwarzać sobie więcej niż dotychczas.

Chyba nie tak Pan sobie wyobrażał obrót wydarzeń w Niecieczy?

- Miałem trochę innej plany. Dwa lata w tabeli na "czerwono" mi wystarczało. Wiedziałem, że tu jest dobry zespół i nadal uważam, że to jest bardzo dobry zespół. Trener naprawdę stara się to wszystko poukładać. Taktycznie już jest poukładane, ale nadal nie wiem czego jeszcze brakuje. Recepty nie mam na to w tej chwili.

Wierzy Pan w utrzymanie zespołu w I lidze?

Nadal wierzę, że będzie dobrze, bo nie mogę dać takiego przykładu mniej doświadczonym zawodnikom, że spuszczę głowę, podkulę ogon, pojadę do domu i zostawię to tak.

Teraz czeka was mecz z gatunku tych o "sześć punktów" w Ostrowcu Świętokrzyskim.

- Na pewno potrzeba nam w tym meczu konsekwencji i jak najmniejszej ilości błędów. KSZO to na pewno nie jest mocny zespół, skoro tak jak my ma mało punktów i jest w strefie spadkowej.

Chyba macie już dość wyjazdów bez zwycięstwa?

Już się tyle nagadałem, że musimy zrobić wszystko a chciałbym po meczu powiedzieć "jest na mojej twarzy uśmiech, wygraliśmy w Ostrowcu bardzo ważny mecz". Gadką można mówić pięknie, ale to dopiero za tydzień zweryfikuje boisko w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Komentarze (0)